koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
CO JEST GRANE - kwiecień 2024 -nr 359TpL repertuar
zmodyfikowano  11 lat temu

MUZYKA DAWNA - PERSONA GRATA

Toruń »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 1 699 wyświetleń od 1 stycznia 2007
  • 4 kwietnia 2003, piątek
    » 19:00

O PASJI BEZ SŁÓW

Wykonawcy: Arte dei Suonatori skrzypce - Aureliusz Goliński, Ewa Golińska, Marta Mamulska, Leszek Firek, Martyna Brachman; altówka - Dymitr Olszewski; wiolonczela - Nils Wieboldt; kontrabas - Stanisław Smołka; klawesyn - Joanna Boślak-Górniok.

Program: Johann Sebastian Bach (1675–1750) Kunst der Fuge (Fragmenty)

Heinrich Ignaz Franz von Biber (1644–1704) Sonata ze zbioru 16 Sonat Misteryjnych

Antonio Caldara (1670–1736) Trzy Sinfonie na smyczki

Pietro Antonio Locatelli (1695-1764) Dwie Sinfonie na smyczki

Alessandro Scarlatti (1660-1725) Dwa Koncerty na smyczki

Goście festiwalu o Arte dei Suonatori

Hidemi Suzuki – japoński wiolonczelista Bardzo mnie cieszy ta współpraca. Oczywiście sposób traktowania instrumentów smyczkowych jest w rozmaitych miejscach świata bardzo różny. Czasem tu się ścieramy. Ale muzycy są bardzo elastyczni, otwarci i pojętni. Bardzo dobrze się złożyło, że spotykamy się po raz pierwszy. Nigdy ich nie słyszałem, nie widziałem... To dla mnie nowi przyjaciele. Myślę, że powoli zbliżamy się do wspólnego rozumienia muzyki. Spodziewam się dobrych efektów na koncercie, mimo że mamy bardzo mało czasu na próby.

Sirkka-Liisa Kaakinen - fińska skrzypaczka Muszę przyznać, że nie znam zbyt wielu polskich muzyków. Mogę mówić tylko o Arte dei Suonatori. Bardzo mnie cieszy ich wysoki poziom, ich pracowitość, a także dobra atmosfera w zespole. Jestem szczęśliwa, kiedy mogę tu wracać, bo nawiązała się już między nami jakaś relacja. Zauważam też pewne podobieństwa w sytuacji polskich i fińskich muzyków. Chodzi o ogromne trudności finansowe związane z organizacją koncertów, zwłaszcza jeśli mają być regularne. Często sami muzycy muszą o to dbać, bo nie stać ich na zatrudnienie odpowiedniej osoby. To bardzo trudne zadanie - łączyć rolę organizatora i wykonawcy. Mam nadzieję, że te realia się zmienią.

Davitt Moroney – angielski klawesynista To bardzo dobra grupa. Są uważni, skoncentrowani. Ale o tym wiedziałem już w zeszłym roku, kiedy poznałem Arka i Ewę Golińskich. To, że ktoś jest dobrym muzykiem, można czasem wiedzieć i bez słuchania. Choćby z tego, w jaki sposób mówi o muzyce, o wykonaniu, które przed chwilą usłyszał. Po moim zeszłorocznym wykonaniu Wariacji Goldbergowskich Arek Goliński, lider zespołu, podszedł do mnie i podzielił się wrażeniami. Powiedział niewiele, ale było dla mnie jasne, że zrozumiał wszystko, każdą nutę. Byłem pod wrażeniem. Poza tym muzycy z Arte dei Suonatori są młodzi. Koncerty klawesynowe Bach napisał właśnie dla młodych muzyków, dla swoich uczniów z Lipska. Dlatego jest w tych koncertach mnóstwo energii młodości. Poznańscy muzycy niektóre z tych utworów grają pierwszy raz. Łatwo można usłyszeć, że odkrywanie nowej muzyki sprawia im wiele radości. Tego atutu nie ma wiele zespołów grających Bacha od 20 lat.

Barthold Kuijken – belgijski flecista Mam kilka krytycznych uwag - mam nadzieję, że konstruktywnych. Oni są fantastycznymi muzykami, chętnymi do pracy, do odkrywania nowych rzeczy, otwarci. Powinni jednak iść dalej, drążyć głębiej - każdy z nich, nie tylko liderzy. Każdy powinien powiększać własną wiedzę, sięgać do źródeł z pierwszej ręki - nie do wtórnych opracowań. Wolę czytać Biblię niż studia na temat Biblii. To mają być nie tylko intelektualne studia. To tak jak z mówieniem, najpierw powstaje myśl, dopiero potem wyrażamy ją słowami. Do tego potrzebna jest wyobraźnia. Mogę grać tylko to, co mogę sobie wyobrazić. Powinni więc rozwijać wyobraźnię opartą na źródłach, a nie technikę gry. Wtedy nauczą się więcej, niż gdyby pracowali z wieloma dyrygentami i solistami. Oczywiście to jest bardzo zdrowa sytuacja, że Arte dei Suonatori występuje z wieloma dyrygentami i solistami, ale powinni więcej czerpać z własnej wiedzy: intelektualnej i emocjonalnej. Dzięki temu będą bardziej elastyczni i świadomie pójdą za sugestiami z zewnątrz. (…) Tego jeszcze brakuje. Wierzę w potencjał każdego muzyka z tego zespołu. Nie chcę być tym jedynym, który będzie mówił innym, co mają robić. Tak wiele możemy się nauczyć od siebie nawzajem!

Jonathanem Freeman-Attwood - prorektor Royal Academy of Music w Londynie i producent nagrania koncertów "La Stravaganza" Antonia Vivaldiego w wykonaniu Rachel Podger i Arte dei Suonatori. Krytyk miesięcznika "Gramophone".

O zespole wiedziałem od Rachel, z którą zrealizowałem już kilka projektów płytowych (m.in. utwory solowe Bacha). Wiem, że kiedy ona w coś się angażuje, to stoją za tym bardzo silne artystyczne argumenty. Rachel powiedziała mi, że orkiestra Arte dei Suonatori, z którą koncertowała w ubiegłym roku, jest szczególnie ekscytująca, że są tam ludzie z otwartymi umysłami, że mają bardzo duże wyczucie barwy i przekonanie, że wszystko jest możliwe. (…) Pracuję w Royal Academy of Music w Londynie, gdzie studiuje wielu bardzo dobrych polskich muzyków - szczególnie tych, którzy grają na instrumentach smyczkowych. Nie byłem więc zaskoczony wysokim poziomem technicznym orkiestry, ale raczej całościowym efektem naszej pracy, który jest tak pełen wyobraźni. (…) Zazwyczaj pracuję z angielskimi muzykami, którzy są przyzwyczajeni do stałego, intensywnego poziomu koncentracji. Niełatwo ich zmobilizować do grania ponad możliwości. Można grać zbyt profesjonalnie i Anglicy czasem tacy są: zbyt mało elastyczni. W polskiej orkiestrze wahania koncentracji są większe. Były chwile, kiedy napięcie spadało i trzeba było zawołać: Hej, możecie to zrobić. Jesteście bardzo dobrzy. Jeszcze jeden duży wysiłek i już! Ale w sobotę wieczorem już nie musiałem zachęcać muzyków. Nie chcę, żeby to wyglądało, jakbym ich pouczał - po prostu korzystam z doświadczenia przy nagrywaniu płyt. Wolę jednak zespoły, które są w pewien sposób "nierówne" - przeżywam wtedy większy dreszcz emocji, kiedy z dolin nagle wzlatują pod niebo. (…) Głównym wyróżnikiem jest ich (Arte dei Suonatori) bardzo spójne brzmienie. Muzycy nie mają może tego świetlistego błysku orkiestr włoskich, ale za to jest w nich coś innego: dźwięk, który daje po żyłach, wychodzi z ciała. Mają też bardzo różnorodną sekcję basso continuo - z lutnią, gitarą, klawesynem. Myślę, że dla angielskich muzyków to może być nieco zbyt teatralne, ale dla mnie to wspaniały przykład grania ekstrawertycznego, odważnego. (…) Teraz przyszła mi do głowy chyba najkrótsza odpowiedź na pytanie, na czym polega oryginalność Arte dei Suonatori. Oni są po prostu naturalni, organiczni.

O programie

Sonat Misteryjne Bibera – zgoda. Kunst der Fuge Bacha – ten wybór dałoby się jakoś uzasadnić, w końcu to epos muzyczny napisany przez największego teologa muzyki. Ale sinfonie Caldary, Locatellego, koncerty na smyczki Alessandro Scarlattiego? Jaki to ma związek z muzyką pasyjną? Z muzyką religijną w ogóle? A jednak… Muzyka ze swej natury jest czystą abstrakcją. Pojedynczy dźwięk nic nie oznacza. Gama czy akord również nie mają swoich desygnatów, a więc jakichkolwiek bytów, do których byłyby nieomylnymi drogowskazami. Słowo zaś obciążone znaczeniem i kulturowymi kontekstami prowadzi nasze myśli i uczucia gdzie chce i zawsze w wyznaczanym przez siebie kierunku. To dzięki ewangelicznej opowieść pasyjnej, a więc dzięki słowu, możliwe jest uobecnienie sakralnego czasu i religijne przeżycie męki pańskiej. Dzięki słowu - tak, ale przecież nie wyłącznie i nie jedynie dzięki niemu. Do przeżycia autentycznego uniesienia religijnego, mistycznego doświadczenia jedności dwóch światów oddzielonych śmiercią, prowadzić może wiele różnych dróg. Msza, uczestnictwo w drodze krzyżowej, chwila ciszy w katedrze, ale również i płacz narodzonego właśnie dziecka, zakurzony zachód słońca nad miastem oglądany przez szpitalne okno, w czasie wycieczki rowerowej kilka drzew zaludniających bezkresny horyzont, śmierć przyjaciela, obraz Hansa Memlinga, muzyka… właśnie. Muzyka, która u swych źródeł ma podświadomość religijną, jako taka otwiera najkrótszą drogę do przeżycia i doświadczenia obecności transcendencji i wcale nie musi być przy tym naznaczona tytułem zawierającym religijny termin. Zapewne każdy ma swój własny katalog utworów muzycznych zawierających sekwencje dźwięków, które mają moc otwierania piątego wymiaru. Z tego właśnie względu koncert, na który Państwa zapraszamy, jest w pewien sposób najbardziej intymnym ze wszystkich projektów festiwalu. Po raz pierwszy nie zaprosiliśmy gościa do poprowadzenia koncertu i w ten wyjątkowy czas zbliżającej się Tajemnicy Zmartwychwstania sami, w cztery oczy, chcemy porozmawiać z Państwem językiem najpierwszej ze sztuk, o sprawach najważniejszych.

Szymon Małecki

zmodyfikowano  11 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ