koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
ARTYSTA BEZ GRANIC PAFAWAGWrocławianka roku Gala
zmodyfikowano  12 lat temu

BYŁEM POZA PRZESTRZENIĄ

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 16 008 wyświetleń od 1 stycznia 2007
  • od: 16 listopada 2002, sobota
    do: 11 grudnia 2002, środa

WITOLD LISZKOWSKI

Powaga gry Twórczość Witolda Liszkowskiego

Witold Liszkowski za pomocą swej sztuki, 23 pomocą rozmaitych języków sztuki toczy nieustanną grę z przestrzenią i czasem. Ta gra, choć niekiedy sprawia wrażenie niefrasobliwej i swobodnej zabawy o mato precyzyjnych regułach, naznaczona jest jednak ogromną powagą. Jej stawką jest bowiem zrozumienie natury naszego uwikłania w czas i przestrzeń, nasze relacje z nimi, powody niemożności ich ogarnięcia i nazwania słowem czy obrazem. W cyklu realizacji, zatytułowanych Struktury magiczne (niekiedy artysta nazywa je Strukturami osobistymi i myślę, że oba tytuły można stosować tu zamiennie); Liszkowski uważa siebie, słusznie zresztą, za malarza. Jest to jednak malarstwo szczególnego rodzaju, gdyż Witold Liszkowski jest malarzem, który myśli linią, który przygląda się malarstwu, językowi malarstwa z dystansu, który uzyskuje, przenosząc się w paradygmaty innych języków sztuki. Po pierwsze - spogląda na nie z perspektywy świata zdefiniowanego kreską. Patrzy, jakie oblicze ujawni obraz malarski, gdy skonfrontowany zostanie z podniesioną do rangi absolutu linią. Na ile obroni swą tożsamość i swą odrębność. Po drugie - mam wrażenie, że realizowany przez wrocławskiego artystę projekt Sztuka zjawiskowa, w którym łączy on rozmaite rodzaje wizualnej i dźwiękowej wypowiedzi, również można potraktować jako próbę spenetrowania pojemności języka malarstwa, choć z pewnością nie jest to jedyna sfera znaczeń, które wiążą się z tymi efemerycznymi, malarskimi projekcjami. Warto chyba przy tym zwrócić uwagę, że w obu przypadkach artysta kwestionuje klasyczną, dwudziestowieczną definicję obrazu, jako wyodrębnionej płaskiej powierzchni, na którą nałożone zostały barwy. W jego pracach obrazy wydają się być pozbawione ram, rozrastają się na całą przestrzeń, podobraziem może stać się wszystko, co znajdzie się w zasięgu ręki i wzroku malarza, Równocześnie obraz przestaje tu funkcjonować jako trwała, niezmienna struktura, w jego przestrzeń wkraczają bowiem także elementy owego szczególnego podobrazia, które stają się zarazem jego malarskim budulcem. Mamy więc tu do czynienia z malarstwem w przestrzeni, choć pewnie słuszniej można by je określić jako malarstwo stwarzające przestrzeń, kreujące nowe przestrzenne jakości. Witold Liszkowski wydaje się wierzyć, że istnieje jeden, uniwersalny język sztuk!, że gdyby udało mu się zaistnieć w tym języku (zaistnieć, gdyż tego języka nie da się używać jak narzędzia), mógłby za jego sprawą zmierzyć się z nieprzewidywalnością i poznawczą nieuchwytnością rzeczywistości, że mógłby zbliżyć się do jej tajemnicy. Chyba dlatego dostrzegam w jego realizacjach pożądanie skierowane ku dziełu totalnemu, dlatego mam wrażenie, że świadomym bądź podświadomym celem artysty jest współczesny Gesamtkunstwerk, jest chęć stworzenia dzieła wykalkulowanego i nieprzewidywalnego zarazem, uporządkowanego i rozedrganego emocjami, łączącego w sobie rozmaite języki sztuki i ukrytą mowę rzeczywistości. Artysta nie próbuje opowiadać o świecie, lecz usiłuje odkryć, odnaleźć i ustanowić reguły, które pozwalałyby ową opowieść rozpocząć, W jego przypadku twórczość staje się rodzajem podróży ku źródłom sensów i źródłom ich rozumienia, Źródła te, zdaniem artysty, tkwią zarówno w otaczającym nas świecie, jak i w jaźni twórcy, zaś problem polega na tym, jak do nich dotrzeć albo jak je rozpoznać. Jednym ze sposobów, jakimi usiłuje posłużyć się Liszkowski, jest ciągłe penetrowanie pogranicza tradycyjnych języków sztuki, by konfrontowane ze sobą, poddawane swojej wzajemnej presji (stymulowanej przez artystę) ujawniły ukryte dotąd obszary i związane z nimi, a nieznany świat form, który można rozwijać w nieskończoność i może on odzwierciedlać pragnienie harmonii z naturą i Stwórcą.

Marek Śnieciński Wrocław, październik 2002

Wernisażowi towarzyszyć będzie muzyka Jana Sebastiana bacha w wykonaniu Agnieszki Idczak (skrzypce).

zmodyfikowano  12 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ