koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
TpL repertuarCO JEST GRANE - kwiecień 2024 -nr 359
zmodyfikowano  11 lat temu

FOTOGRAFIA W RODZINIE

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 14 371 wyświetleń od 1 stycznia 2007
  • od: 14 września 2002, sobota
    do: 20 października 2002, niedziela

WYSTAWA FOTOGRAFII

Wystawa fotografii Lechosława Ślusarczyka oraz jego synów: Andrzeja i Jacka

Rodzinne zamiłowanie 'Dla Lechosława Ślusarczyka oraz jego dwóch synów; Andrzeja i Jacka, fotografia stała się przedmiotem zamiłowania, które przejawiło się zarówno w sferze zawodowej jak i prywatnej. Wbrew pozorom, wielopokoleniowa kontynuacja fotograficznych zainteresowań w danej rodzinie wcale nie jest częstym zjawiskiem, jeśli postawić jako warunek utrzymywanie pewnego poziomu działalności. W polskiej fotografii przykładami na to mogłyby być takie nazwiska jak: Dederko, Hartwig, Gardulski, Kremser, Plewiński czy Wołyński. Co prawda relacje rodzinne rzadko przesądzają o bliskości estetycznych programów, nie można więc na tej podstawie wnioskować o ideowym związku pomiędzy autorami fotografii. Ale na takim gruncie szczególnie uwydatniają się właściwości fotografii jako medium uniwersalnego porozumiewania się i bezinteresownego dzielenia się prywatnością wzruszeń, doznawanych w pewnym miejscu i czasie. Lechosław Ślusarczyk, urodzony w r. 1925 w Grodnie, po dramatycznych przeżyciach w latach II wojny światowej znalazł się na Dolnym Śląsku. Mieszkając w Dzierżoniowie, a potem w Wałbrzychu, związał się mocniej z fotografią poprzez działalność w tamtejszych amatorskich towarzystwach fotograficznych, jak i przez bliższe kontakty, od r. 1950, ze środowiskiem wrocławskim. W roku 1956 został członkiem rzeczywistym wrocławskiego oddziału Związku Polskich Artystów Fotografików, osiągając tym samym najwyższy możliwy wówczas status w dziedzinie fotografii i wiążąc się z nią zawodowo. W czasie swojej niestety krótkiej kariery fotografaartysty (zmarł w roku 1966) dał się poznać jako twórca o skonkretyzowanych zainteresowaniach i autor dzieł o rozpoznawalnej indywidualnej stylistyce. Rozpoczął swoją działalność w bardzo interesującym okresie dla polskiej fotografii, pełnym nowatorskich poszukiwań, a na tle ówczesnego środowiska ZPAF-u wyróżniał się umiejętnością syntetycznego i efektownego budowania obrazu. Chętnie stosował techniki nadające fotografiom walor graficzny, takie jak izohelia, solaryzacja (inwersja) czy relief. Wśród wrocławskich twórców panował bardzo przychylny klimat dla takich prób, działał tam wynalazca izohelii Witold Romer oraz eksperymentujący z technikami specjalnymi Bronisław Kupiec, Janina Mierzecka, Bożena Michalik czy Henryk Derczyński. Propagowali oni wówczas izohelię (z uwagi na polską proweniencję, jak i fenomen szczególnego połączenia walorów naukowych z estetycznymi), a inne techniki wywodzące się z nowej fotografii lat międzywojennych adaptowali celem powiązania tradycji fotograficznego piktorializmu z formami sztuki nowoczesnej. To, jak te techniki sprzyjają podkreślaniu najistotniejszych elementów obrazu, demonstrują m.in. portrety wykonywane przez Lechosława Ślusarczyka. Jego Autoportret, jak i Gór-nik z ok. 1960 roku, to wyraziste diagonalne kompozycje, gdzie przedstawione obiekty sprowadzone są do konturowych znaków, sytuujących się pomiędzy figuratywnością a abstrakcją. Wykonana w roku 1959 fotografia przedstawiająca pracownice Wałbrzyskich Zakładów Porcelany Stołowej z paterą, malowaną w stylu modnych wówczas picassów, jakby miała za cel przypomnienie o zbieżności estetyki wspomnianych portretów z trendami współczesnego malarstwa. Z tego samego okresu pochodzą dwie piękne panoramy Wałbrzycha, wykonane w technikach izohelii i reliefu, gdzie autorowi udało się uchwycić istotę przemysłowego charakteru miasta. Metoda izohelii została też wykorzystana w przedstawieniu skamieniałego zęba mamuta z epoki karbońskiej, co zdecydowanie wyodrębniło zarys obiektu na skalnym tle. Jednak inne liczne fotografie poświęcone temu tematowi — odciskom roślin i kości — które złożyły się na indywidualną wystawę Świat skamieniały (1962) wykonane zostały bez uciekania się do technik tonorozdzielczych. Specyfika tego tematu sama dała tutaj efekt abstrahowania, redukcji obiektu do pierwotnego znaku, co tak bardzo odpowiadało upodobaniom autora dla syntetyczności. Do tego samego celu prowadziło stosowanie technik solaryzacji i reliefu, wykorzystane efektownie w takich pracach jak Piramidy, Dachy, czy portrety dziecka i kota, które często reprodukowane były w katalogach i almanachach tego okresu. Te techniki jednak w więk-szym stopniu podkreślały subiektywizm postrzegania oraz liryczny nastrój. Ale i tam, gdzie autor wykorzystywał zwykłą technikę bromową (np. przy fotografowaniu zabytków architek'tury), zwracał w najwyższym stopniu uwagę na plastyczność reprodukowanych form materii oraz na siłę kompozycji wynikającą z dynamicznego harmonizowania kształtów. Można powiedzieć, że Lechosław Ślusarczyk maksymalnie wykorzystał możliwości tej koncepcji fotografii artystycznej, która traktuje obraz jako symboliczną i autonomiczną całość, jednoczącą w sobie wszystkie podstawowe elementy oddziaływania estetycznego. Andrzej Ślusarczyk, urodzony w 1953 r., ukształtował się jako fotograf już w innej sytuacji, kiedy artystyczne trendy w fotografii wchłonęły doświadczenia konceptualizmu i wyrażały też nowy typ spojrzenia na przestrzeń społeczną. Od lat siedemdziesiątych interesował się głównie krajobrazem, jak i problemami wynikającymi z relacji pomiędzy ludzkim indywidualizmem a regułami życia społecznego. Tego typu prace pokazał w cyklach zdjęć Strefa osobista z r. 1984, gdzie tematem była swoista architektura ogródków działkowych, Wałbrzych z roku 1985, gdzie miasto oglądane było przez szybę samochodu, jak i w cyklu Nasz dom z roku 1986. Inną formą konfrontacji u Andrzeja Ślusarczyka są widoki przyrody (najczęściej studia skał i drzew) oraz architektury przemysłowej. Jego wystawa z roku 2000 pt. 'Wałbrzych — Powidoki' była dokumentalnym opisem ruin przemysłowego molocha, jakim wydawał się być Wałbrzych, z resztkami jego dawniejszej gospodarczej wielkości. Wiele prac z tej wystawy osiągnęło zwartość i dramatyzm przypominający niektóre prace Lechosława Ślusarczyka. O ile jednak wcześniej fotografie mówiły głównie o dramacie przyrody przytłoczonej gigantycznymi budowlami i dymem, to prace Andrzeja Ślusarczyka mówią raczej o dramacie ludzkiej aktywności i o konieczności poszukiwania nowych form relacji z naturą. Jako członek ZPAF od roku 1999 i twórca dążący do wszechstronnego rozwoju na polu fotografii, nawiązuje bezpośrednio do postawy reprezentowanej przez jego ojca. Jacek Ślusarczyk, który z tej trójki autorów najpóźniej zaczął rozwijać i umacniać swoje fotograficzne zainteresowania, skupia swoją uwagę przede wszystkim na formach natury. Fotografuje skały, drzewa, pnie oraz różne struktury naturalnej materii znajdującej się w górzystym krajobrazie. Jest w tym coś z poszukiwania pierwotnych form, które jego ojciec znajdował w skamieniałych okazach sprzed tysięcy lat. Kształty jakie zastygają na fotograficznej kliszy (korzenie, zalane wodą pnie) stają się ekwiwalentem takich skamielin. Pierwotność wydaje się manifestować w pejzażu, który został przeorany przez człowieka, a mimo to zachowuje niepowstrzymaną siłę, której świadkiem staje się fotograf.' Adam Sobota (z katalogu do wystawy)

zmodyfikowano  11 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ