koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  12 lat temu  »  

PREMIERA 10.04

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 18 937 wyświetleń od 30 sierpnia 2011
  • 11 września 2011, niedziela
    » 17:00
  • 10 września 2011, sobota
    » 21:15
  • 9 września 2011, piątek
    » 21:15

POLSKO-ROSYJSKI SPEKTAKL O KATASTROFIE SMOLEŃSKIEJ

_Aleksander Rodionow, Krzysztof Kopka,

Maciej Masztalski, Andrzej Ficowski_

"10.04"
POLSKO-ROSYJSKI SPEKTAKL O KATASTROFIE SMOLEŃSKIEJ

Premiera: 9 września 2011 r., godz. 21:15
Scena w Browarze Mieszczańskim, ul. Hubska 44-48

Kolejne pokazy: * *

10 września, godz. 21:15

*11 września, godz. 17:00
*

Reżyseria:
Aleksander Rodionow - część „Monologi spod Riazania.verbatim"

Krzysztof Kopka - część „Kwiaty i znicze"

Maciej Masztalski - część „Fakty zapomniane"

Andrzej Ficowski - część „Rashomon. Antybaśń"

Scenografia i kostiumy: Ewa Beata Wodecka
Muzyka: Michał Wilczyński, Piotr Sypień
Występują: Marcin Chabowski, Arkadiusz Cyran, Aleksandra Dytko, Alexy Krizewsky, Paweł Kutny, Rafał Kwietniewski, Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska, Sofia Rodkevich, Agata Skowrońska, Michał Wielewicki

Премьера польско-русского спектакля "10.04" про смоленскую катастрофу!

Приглашают: Театр Ад Спецтаторес и Театр.Doc

10 kwietnia 2010 roku doszło do jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii Polski - rządowy samolot, na ktorego pokładzie znajdowała się delegacja z najważniejszymi osobami w państwie wraz z Prezydentem RP, rozbił się na lotnisku w Smoleńsku. Celem ich wizytacji był udział w uroczystościach upamiętniających mord na polskich oficerach z czasow II wojny światowej.

Pośrednim skutkiem katastrofy była zmiana w stosunkach polsko-rosyjskich - zaczęto otwarcie mowić o zbrodni katyńskiej, obywatele rosyjscy palili znicze pod budynkami przedstawicielstw władz polskich w Rosji oraz na miejscu wypadku; w odpowiedzi Polacy zapalali znicze na grobach czerwonoarmistow na cmentarzach w Polsce. Niestety ocieplenie stosunkow nie trwało zbyt długo i w ciągu trwania śledztwa w sprawie katastrofy i wraz z kolejnymi ujawnianymi szczegołami, stosunki polsko-rosyjskie ponownie zaczęły się ochładzać. Sprawa ta wciąż budzi kontrowersje, prowadzi do sporow - zarowno na arenie międzynarodowej, jak i wewnątrz kraju. Emocje wokoł katastrofy nie gasną. Zdarzenie, jakim była katastrofa rządowego Tu-154 na lotnisku w Smoleńsku, to niewątpliwe jedna z najistotniejszych kart w historii polsko-rosyjskiej - zarowno poprzez kontekst katyński, jak i śmierć najważniejszych osob w państwie na terenie Federacji Rosyjskiej w wyniku katastrofy. Jednak pomimo niewysłowionego tragizmu, zdarzenie to może przyczynić się do długotrwałego zbliżenia oraz do budowania na powyższym gruncie nowych relacji między oboma państwami.

Format spektaklu został precyzyjnie określony przez tworcow. Całość została podzielona na cztery 25-minutowe części. Trzy z nich zostaną przygotowane przez polskich reżyserow (Maciej Masztalski, Krzysztof Kopka, Andrzej Ficowski), czwartą zrealizują aktorzy moskiewskiego Teatru Doc. pod przewodnictwem Aleksandra Rodinowa. Całość jest pomyślana jako syntetyczna wymiana myśli na temat katastrofy, z uwzględnieniem punktu widzenia rosyjskiego, ktory w Polsce jest praktycznie nieznany.

Krzysztof Kopka w swoim tekście poruszy temat emocji związanych z katastrofą, zarowno tych złych, jak i dobrych, ktore na przykład kazały Polakom palić świeczki na grobach czerwonoarmistow. Andrzej Ficowski probuje spojrzeć na katastrofę z perspektywy polskiej historii i legend z nią związanych, jego część jest probą dotarcia do genezy narodowych mitow i baśni. Natomiast motywem przewodnim części Macieja Masztalskiego będą rozgrywki polityczne wokoł katastrofy.

Dlaczego warto o 'tym' mowić?

(wypowiedzi tworcow spektaklu)

Aleksander Rodionow:


W dniu tej tragedii znajdowałem się w zapadłym kącie obwodu riazańskiego. To jest daleko od Smoleńska. Od samego rana rozmowy miejscowych powracały wciąż i wciąż do tematu zagłady TU-154. Odbywałem tego dnia podroż od wsi do wsi i nie słuchałem wcale radia, nie oglądałem dziennikow telewizyjnych - słyszałem jedynie przypadkowe rozmowy moich wspołpasażerow i z tych podsłuchanych rozmow (ktore w swojej części spektaklu przytaczam) dowiedziałem się tyle, że gdy wrociłem do Moskwy - dzienniki nie mogły mi powiedzieć już niczego nowego. (A wersji - kto jest winien - usłyszałem tego dnia więcej i bardziej prawdopodobnych niż zdołałem dotąd przeczytać w prasie oficjalnej.)

Tego dnia w tym głuchym zakątku Rosji tragedia wstrząsnęła ludźmi. Tak samo było w Smoleńsku, w Moskwie - ale tam była możliwość, aby w widoczny sposob wyrazić swe poruszenie i wspołczucie. Ludzie składali kwiaty, palili świece. A wokoł mnie rozpościerały się ogromne przestrzenie bez polskich konsulatow, na ktorych rownież wspołczuto Polsce i dzielono polski bol.

A potem do pracy wziął się czas - śmiertelny wrog wiecznej pamięci.

Zadziwiające jest dla mnie to, że mimo długiego okresu działania tego "naturalnego prawa do niepamięci", pozostali w Rosji ludzie, dla ktorych zagłada TU-154 nabrała osobistego znaczenia. Dla każdego z nich - odmiennego. Niekiedy stanowiska naszych bohaterow mogą się wydawać cyniczne lub egocentryczne. Przepraszam za to wszystkich, ktorzy czczą pamięć polskich ofiar katastrofy. Zdecydowałem się pomimo to je przytoczyć, gdyż wydaje mi się, że pod jednym względem mogą być cenniejsze od najpiękniejszych manifestacji wspołczucia. Te wypowiedzi podyktował osobisty wstrząs oraz bol, ktory nie ucichnie nigdy.

Krzysztof Kopka:


Był taki krotki moment tuż po katastrofie, gdy wydawało się, że zmianie ulegnie temperatura relacji polsko - rosyjskich. Że nastąpi w tej sferze jakieś globalne ocieplenie... Tłumy Rosjan składających kwiaty pod polską ambasadą, pod bramą smoleńskiego lotniska... Polacy palący 9 maja znicze na grobach żołnierzy radzieckich...

Dziś nic już nie pozostało z tamtego nastroju. Skutecznie zadbaliśmy o to, aby go zniweczyć.

Czy zresztą była wtedy realna szansa na przełom, na skończenie z obustronnym "fatalizmem wrogości"? Myślę, że bardzo niewielka. Zmiany w relacjach między narodami nie dokonują się bowiem w wyniku "przełomow" ale znacznie bardziej ślamazarnie, za sprawą wzajemnego poznania, wspolnego życia, wspolnych rozmow i przedsięwzięć. To długotrwałe procesy w efekcie ktorych Inny przestaje być Obcym, a odmienność zaczyna budzić zainteresowanie, nie zaś wrogość.

Polski stosunek do Rosjan jest emocjonalnie niezrownoważony. Miota się między "rusofobią" i "rusofilią". Jest histeryczny w psychiatrycznym rozumieniu tego słowa.

Jesteśmy sobie zbyt kulturowo bliscy, byśmy nie dostrzegali w "tym drugim" własnych wad. Wyolbrzymiamy je "u Ruskich" i demonizujemy, aby się od nich wewnętrznie zdystansować. Owszem: jesteśmy (troszkę!) chaotyczni, niesłowni, niezorganizowani, ale - spojrzcie tylko na Ruskich! - ci to dopiero!... Działa klasyczny, freudowski mechanizm przeniesienia.

Moja etiuda „Kwiaty i znicze" jest poświęcona analizie psychopatologii dzisiejszych relacji polsko-rosyjskich.

Dedykuję ją posłowi Brudzińskiemu. W niemożliwej do podrobienia, pełnej pogardy intonacji z jaką powtarzał słowa "ruska trumna" streszcza się cała ksenofobiczna mentalność polskiego kołtuna.

Maciej Masztalski:


Jeśli ktoś myśli, że robimy to dla reklamy, jest w błędzie. 10 kwietnia 2010 roku kupiłem wszystkie możliwe gazety. Właściwie bez celu. Wiedziałem, że i tak ich nie wykorzystam. Po ludzku „nie wypada". Dni mijały, teczka z prasowką rosła.

Siedem miesięcy wcześniej w Moskwie daliśmy polską-rosyjską premierę o delikatnych relacjach polsko-rosyjsko-ukraińskich. Kto jeśli nie my? Nie. „Nie wypada". Trzy lata wstecz spektakl Teatru Doc. i Ad Spectatores w 395 rocznicę odbicia Kremla z rąk Polakow zawojował moskiewską publiczność. Rok poźniej wyrożnienie na gdyńskim R@porcie.

Teczka z prasowką przestała się domykać. Kupiłem drugą. W roku 2006 wspolne pokazy w Moskwie i we Wrocławiu projektu "Wrocław-Moskwa-Wrocław". Dwieście metrow biegła za mną po Arbacie starsza pani, jak się okazało − stołeczna aktorka, by uściskać w podzięce polskiego gościa. Zrobmy to, jesteśmy w stanie. Tylko że „nie wypada".

Decyzja została podjęta. Nic z tego. Schowałem dwie teczki do biurka. Pewnego dnia coś pękło. Jedna z telewizyjnych awantur. Nie wytrzymałem, sięgnąłem po wycinki gazet, czytałem do rana. Czy pozostał ktoś niegrający tym tematem? Naprawdę siła mediow jest tak wielka? O! O tym nikt już nie pamięta. Zaraz, wszyscy o tym wiedzieli? Wszyscy mieli prokuratorskie zarzuty? To było czynne lotnisko czy nie? Chwyciłem za telefon. Pierwsza rozmowa z Moskwą. Robimy.

Wiesz, że w środowisku mają was za żądnych sławy cynikow? − usłyszałem. Zrobiłem "Nangar Khel", bo dopadła mnie rzeczywistość. Smutna, to fakt, ale nie miałem na to wpływu. Jedyne, co mogę zrobić, to spektakl. Taki mam zawod. Teatr to takie lustro, w ktorym odbija się świat. Nie moja wina, jaki jest.

Nie boicie się, że was przetrącą, zjedzą, zniszczą? − spytał pewien pan. A niby za co? Dlaczego? A nawet jeśli, to niech to wszystko trafi szlag. Dziesięć lat pracy, pięćdziesiąt premier, 160 spektakli rocznie. Jaki sens trwać w tym z kneblem, ktory się samemu założyło? Nie ma sensu.

Szanuję tworcow teatru Doc. za odwagę w podejmowaniu trudnych tematow. Tematow, o ktorych my Polacy nie mamy najmniejszego pojęcia. Mam nadzieję, że po premierze oni będą szanować i mnie. Moja część nosi tytuł "Fakty zapominane". Nie skorzystałem z niczego, czego by nie wydrukowano.

Andrzej Ficowski:

„Jeżeli powrocę do swoich wspomnień myśliwskich, to powiedziałbym, że społeczeństwo polskie przypominało mi zawsze kacze towarzystwo, zbierające się w rodzinnym błotku. Kaczki, jak wiadomo, przelatują w czasie zorz. W ciągu dnia siedzą w jednym miejscu w obawie przed drapieżnikami dziennymi. A że kaczki są żarłoczne, więc wyjadają koło siebie prawie wszystko… Siedząc podczas zorz na zasadzce w oczekiwaniu przelotu ptakow, wyobrażałem sobie zawsze, że na pewno w rodzinnym błotku kaczki gdakają nie w inny sposob, a w taki: „Wylecieć trzeba ani za wcześnie, ani za poźno. Ten, kto wyleci wcześnie, zginąć niechybnie musi."

Jozef Piłsudski, Kielce, 1926 r.

Swoj esej sceniczny nazwałem „Rashomon. Antybaśń", ktory nawiązuje do filmu Kurosawy. Mowi o tym, że nie ma jednej, raz zadekretowanej wersji prawdy. Moja opowieść jest świadectwem wielu spekulacji, rojeń i nonsensow, jakie po katastrofie smoleńskiej zagościły w umysłach ludzi żyjących nad Wisłą. Jest rownież zachętą do tego, aby po prezydenckiej katastrofie sprobować mowić innym językiem - bez manipulacji i politycznych strategii.

Przedstawiam Państwu obrazy docierające jakby zza porywistego wiatru, obrazy nieskończone, pochodzące z oddali - raz historyczne, uznane za prawdziwe, raz fikcyjne, uznane za intuicję duszy. Mam nadzieję, że moja historia skłoni widza, aby zajrzał do zbiornika zbiorowej pamięci, ktora weryfikuje przeszłość, ale i zakreśla przyszłość. Ale każda historia jest i jej zarazem nie ma. Sekret w tym, aby groźna wiosna nie spłoszyła ludu.

Jestem przekonany, że po 10 kwietnia pojawiła się szansa, aby społeczeństwo polskie wybić z letargu i gnuśności rodem z Obłomowa.

Gombrowicz pewnie by powiedział, że katastrofa smoleńska stwarza szansę uczynienia z Polaka anty-Polaka, ktory wreszcie stanie się człowiekiem. Z tego też powodu moj esej jest rownież upiorną anty-baśnią. Gdy w jednej ze scen wypowiadamy umowę społeczną duchowi krola (prezydenta), jednocześnie pytamy: czy Polską muszą rządzić duchy i trumny?

Patronat medialny nad projektem obejmują:
Wro2016

PIK-Punkt Informacji Kulturalnej

Teatr dla Was

Wywrota-komuna internetowa

Co jest grane

G-punkt

Radio LUZ

dlastudenta.pl

bilety:

U: 20zł; N: 25zł; REZERWACJA: 502 210 735

autor:
zmodyfikowano  12 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ