koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  7 lat temu  »  

Wystawa pt. ''Boże Narodzenie na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej''

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 23 321 wyświetleń od 20 listopada 2017
  • od: 6 grudnia 2017, środa
    do: 8 stycznia 2018, poniedziałek

Udostępnienie 6 grudnia (środa) 2017 roku o godz. 10.00

Prace eksponowane w sali koncertowej Klubu MiL do 8 stycznia (poniedziałek) 2017 roku

od. poniedz. do piątku w godz. od 10.00 do 18.00

w soboty od 12.00 do 18.00

Wstęp wolny. Zapraszamy

W oczekiwaniu Bożych Narodzin w długą noc przesilenia zimowego splata się od wieków pierwotny niepokój o trwałość świata z chrześcijańską radością i nadzieją

W polskiej tradycji to czas wyjątkowy, pełen zwyczajów, wierzeń, przesądów, czynności o znaczeniu symbolicznym, wróżb i magicznych zabiegów, często zakorzenionych w dawnej kulturze Słowian, ale wzbogaconych nowym znaczeniem, religijną głębią. Mimo regionalnych odmienności, lokalnej specyfiki i modyfikacji, jakim ulegały świąteczne obyczaje, w swej istocie tworzą one wspólne dziedzictwo całego narodu, wszystkich mieszkańców rozległej niegdyś Rzeczypospolitej. Na jej zróżnicowanych etnicznie ziemiach wschodnich, należących dzisiaj do Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy, utrwaliły się tradycje podobne, wspólne dla całego kraju, z zachowaniem wszakże swoistej oprawy, kulturowych odrębności. Może szczególna wrażliwość mieszkańców tych ziem, ich kontakt z naturą głębszy, doświadczenia dziejowe mocniejsze sprawiły, że przeżywanie Bożego Narodzenia w tamtejszych społecznościach wydaje się bardziej nasycone uczuciami, stąd i we wspomnieniach ich trwalszy ślad. Wszędzie, w szlacheckich dworach i miejskich domach, w zaściankach i wiejskich chatach (w jednych wedle kalendarza gregoriańskiego, w innych juliańskiego) Wigilia Bożego Narodzenia zaczynała się podobnie: kobiety krzątały się w kuchni, przygotowując rozmaite dania, zawsze jednak z powszechnie obowiązującymi: makiem, miodem, grzybami. To składniki potraw poświęconych duchom, poślad pradawnego kultu przodków, uczty zadusznej. Na Litwie śliżyki – drożdżowe ciasteczka z makiem podawane z podsytą, zupą z utartego maku i miodu, na Białorusi i dalej na całym obszarze południowo-wschodnim królująca kutia. Według Zygmunta Glogera „bez kucji nie było w Polsce uczty wigilijnej, ani u kmiecia, ani u magnata, lubo nazwa powyższa była powszechna tylko na Litwie, Rusi i Podlasiu”. Przygotowywane tylko raz w roku dania służyły wróżbom: śliżyki (kucziukai po litewsku) nabierano garścią z miski i liczono – parzysta liczba oznaczała szczęście, zaś kutię rzucano o powały – jej przylepność zapowiadała przyszły urodzaj i rojność pasiek. Ryby – najstarszy symbol chrześcijaństwa – podawano na różne sposoby. Do wileńskich specjalności należały śledzie w kompozycji z marchewką, grzybami i koniecznie pod czerwonym buraczkiem (pod pierzyną lub szubą, mawiano). Tam też, jak i na Białorusi, musiał być kisiel z płatków owsianych. W pozostałych regionach wschodnich powszechność zyskały gołąbki (hołubci na Rusi), pierogi z kapustą i grzybami, kluski z makiem, barszcz z uszkami (zwanymi kraplykami na Pokuciu), w ziemiańskich domach podawany często obok zupy migdałowej z ryżem. Wszędzie był kompot z suszu, drożdżowe bułeczki (pampuchy), pierniki, makowce. A liczba potraw miała być parzysta. Dbano, by w Wigilię pierwszy przekroczył próg domu mężczyzna, nie daj Bóg kobieta. To jeden z przesądów, które przetrwały w wielu domach do dziś. Unikano pożyczania czegokolwiek, spłacano wszelkie długi, wstrzymywano się od sprzeczek, kłótni i łez, przestrzegano zakazu przędzenia i motania, aby się złe siły nie wplotły. Dbano o dobry nastrój, ogólny ład, napełnianie wszystkiego (na przykład wozów słomą), by nic próżnego nie zostało, bo jaka Wigilia, taki cały rok. I wróżono gorliwie, przewidując pogodę, przyszłe plony, ludzkie losy. Po dniu surowego postu, gdy jadalnię czy izbę przygotowano już na Gody, stawiając w rogu snopek zboża (w rusińskich wsiach diduchem – dziadem zwany), nawet w pałacowych komnatach niezbędny; gdy pan wrócił z polowania, co przyjęte było wśród szlachty; gdy już ubrano pachnącą jodełkę, choinkę, która na wschodnich terenach zagościła późno, jeszcze w latach międzywojennych w podlwowskich wsiach nie była powszechna, opleciono ją łańcuchami, przystrojono osadzonymi na słomkach gwiazdami i kwiatami z papieru (to specyfi ka Litwy), umocowano świeczki na gałązkach, zawieszono bombki (bańki), aniołki, książeczki z kolędami (na przykład na Polesiu), kolorowe cukierki, jabłka, orzechy; gdy zasłany sianem stół nakryto najpiękniejszym obrusem i ustawiono na nim wszystkie potrawy (bo niewskazane było kultuwstawanie od stołu podczas wieczerzy) a obok ząbki czosnku zapewniające zdrowie i odpędzające złe duchy, gdy obmyto się w zimnej wodzie ze srebrnymi monetami na szczęście i dobrobyt (w Małopolsce Wschodniej praktykowane jeszcze przed wojną), gdy mrok wieczoru otworzył pierwsze gwiazdy na niebie, a na Huculszczyźnie rozległy się wystrzały zgodnie z tamtejszym pasterskim i myśliwskim zwyczajem, dopiero wtedy, jak Polska długa i szeroka, gospodarz, pan domu odmawiał modlitwę i składano sobie życzenia, dzieląc się opłatkiem (w lwowskich stronach posmarowanym miodem, tam też dla zwierząt przygotowywano oddzielny, różowy; wszędzie o poślad pradawnego kultu przodków, uczty zadusznej. Na Litwie śliżyki – drożdżowe ciasteczka z makiem podawane z podsytą, zupą z utartego maku i miodu, na Białorusi i dalej na całym obszarze południowo-wschodnim królująca kutia. Według Zygmunta Glogera „bez kucji nie było w Polsce uczty wigilijnej, ani u kmiecia, ani u magnata, lubo nazwa powyższa była powszechna tylko na Litwie, Rusi i Podlasiu”. Przygotowywane tylko raz w roku dania służyły wróżbom: śliżyki (kucziukai po litewsku) nabierano garścią z miski i liczono – parzysta liczba oznaczała szczęście, zaś kutię rzucano o powały – jej przylepność zapowiadała przyszły urodzaj i rojność pasiek. Ryby – najstarszy symbol chrześcijaństwa – podawano na różne sposoby. Do wileńskich specjalności należały śledzie w kompozycji z marchewką, grzybami i koniecznie pod czerwonym buraczkiem (pod pierzyną lub szubą, mawiano). Tam też, jak i na Białorusi, musiał być kisiel z płatków owsianych. W pozostałych regionach wschodnich powszechność zyskały gołąbki rowych odrębności. Może szczególna wrażliwość mieszkańców tych ziem, ich kontakt z naturą głębszy, doświadczenia dziejowe mocniejsze sprawiły, że przeżywanie Bożego Narodzenia w tamtejszych społecznościach wydaje się bardziej nasycone uczuciami, stąd i we wspomnieniach ich trwalszy ślad. Wszędzie, w szlacheckich dworach i miejskich domach, w zaściankach i wiejskich chatach (w jednych wedle kalendarza gregoriańskiego, w innych juliańskiego) Wigilia Bożego Narodzenia zaczynała się podobnie: kobiety krzątały się w kuchni, przygotowując rozmaite dania, zawsze jednak z powszechnie obowiązującymi: makiem, miodem, grzybami. To składniki potraw poświęconych duchom, (hołubci na Rusi), pierogi z kapustą i grzybami, kluski z makiem, barszcz z uszkami (zwanymi kraplykami na Pokuciu), w ziemiańskich domach podawany często obok zupy migdałowej z ryżem. Wszędzie był kompot z suszu, drożdżowe bułeczki (pampuchy), pierniki, makowce. A liczba potraw miała być parzysta. Dbano, by w Wigilię pierwszy przekroczył próg domu mężczyzna, nie daj Bóg kobieta. To jeden z przesądów, które przetrwały w wielu domach do dziś. Unikano pożyczania czegokolwiek, spłacano wszelkie długi, wstrzymywano się od sprzeczek, kłótni i łez, przestrzegano zakazu przędzenia i motania, aby się złe siły nie wplotły. Dbano o dobry nastrój, ogólny ład, napełnianie wszystkiego (na przykład wozów słomą), by nic próżnego nie zostało, bo jaka Wigilia, taki cały rok. I wróżono gorliwie, przewidując pogodę, przyszłe plony, ludzkie losy. Po dniu surowego postu, gdy jadalnię czy izbę przygotowano już na Gody, stawiając w rogu snopek zboża (w rusińskich wsiach diduchem – dziadem zwany), nawet w pałacowych komnatach niezbędny; gdy pan wrócił z polowania, co przyjęte było wśród szlachty; gdy już ubrano pachnącą jodełkę, choinkę, która na wschodnich terenach zagościła późno, jeszcze w latach międzywojennych w podlwowskich wsiach nie była powszechna, opleciono ją łańcuchami, przystrojono osadzonymi na słomkach gwiazdami i kwiatami z papieru (to specyfi ka Litwy), umocowano świeczki na gałązkach, zawieszono bombki (bańki), aniołki, książeczki z kolędami (na przykład na Polesiu), kolorowe cukierki, jabłka, orzechy; gdy zasłany sianem stół nakryto najpiękniejszym obrusem i ustawiono na nim wszystkie potrawy (bo niewskazane było dzieleniu się wigilijną strawą ze zwierzyną domową pamiętano), zgodnie z dawnym zwyczajem, dzisiaj pielęgnowanym już tylko na ziemiach Rzeczypospolitej, a poza jej granicami podniesionym do rangi symbolu narodowego. „Posuń się duszyczko” mawiano tu i ówdzie, gdy zasiadano do wigilii. Boga proszono modlitwą o zezwolenie na przyjście dusz przodków i drzwi uchylano, by duchy towarzyszące ludziom w ten wieczór czuły się zaproszone na wspólną biesiadę. Wierzono bowiem powszechnie i głęboko w łączność ze światem nadprzyrodzonym w tę noc. Stąd wolne miejsce zostawiane przy stole, stąd niesprzątanie resztek po wieczerzy, bo aniołowie w nocy zasiądą (w to wierzono zwłaszcza na Litwie) razem z duszami zmarłych. Ostatnie stulecia, dziejowe dramaty ziem wschodnich dodały prastarym przekonaniom nowych znaczeń: po powstańczych zrywach i później, w latach sowieckich wywózek, wolne miejsce przy wigilijnym stole czekało na zesłańca powracającego z Sybiru, na więźnia zwolnionego z łagrów, na wypatrywanego z niepokojem żołnierza. Rodzinne kolędowanie po wigilii, przed pójściem na pasterkę, to powszechny na ziemiach Rzeczypospolitej zwyczaj. Na wschodnich terenach rozbrzmiewały w chatach litewskich: Jau máno miéłas anksci kiéłas, na Polesiu: ''Zaściłaj stoły obrusom, przyjdzie do ciebie Najświętsza Panna z Jezusom'', na Rusi Czerwonej ''Swiata preczysta Chrysta wrodyła, raduj sia, raduj sia zemle, syn nam sia Bożyj narodyw'', na Pokuciu: ''Nowaja rada świtu si zjawyła, de panna czysta syna porodyła'', a królowała wszędzie, w każdym polskim domu, kolęda w rytmie poloneza: ''Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony'', która pierwszy raz została wykonana w kościele farnym w Białymstoku, w 1792 roku, u schyłku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. I rozbrzmiewa do dziś wszędzie, gdzie mieszkają Polacy, również na ziemiach wschodnich, bo ostała się tam polska tradycja trwalsza od otaczającej rzeczywistości i ustanowionych granic. Powszechnym zwyczajem ludowym w wielu wschodnich regionach było chodzenie z bogato przyozdobioną, ażurową gwiazdą. Młodzież obchodziła w okresie świątecznym, trwającym do Trzech Króli, dwory i chaty, śpiewając pod oknami kolędy, prosząc o datek: ''Bądźcie państwo weseli jak w niebie anieli, a dajcie pieróg do kobieli'' (Podole). Na Polesiu kolędowano z kozą – przebranym do połowy za zwierzę i pląsającym krotochwilnie chłopcem – przy wtórze skrzypiec i śpiewu, psotnie i ku ogólnej uciesze. Na Wileńszczyźnie znane były już od XVI wieku szopki zwane betlejemkami, z którymi chłopcy kolędowali po domach, czasem dodając nowe postaci, tworząc obnośne teatrzyki z królem Herodem, śmiercią, Żydem, nawet z polskim ułanem strzegącym Bożej Dzieciny. Prezenty pod choinkę, które obecnie zdominowały czas oczekiwania Bożego Narodzenia, nie miały dawniej tak istotnego znaczenia. W Małopolsce Wschodniej niewyszukane podarunki przynosił w Wigilię aniołek, częściej jednak 6 grudnia Święty Mikołaj obdarowywał dzieci skromnymi paczkami, na ogół ze słodyczami i książeczkami, wkładanymi pod poduszkę bądź wręczanymi przez osobę przebraną za dobrotliwego biskupa. Czasem pojawiał się ów święty w asyście aniołka również na zabawach dla dzieci, podczas jasełek organizowanych z upodobaniem w wielu polskich domach. Takie spotkania z udziałem wielu rodzin i licznej dziatwy uświetniały okres Bożego Narodzenia dawniej, pomagały zachować tożsamość narodową w okresie zniewolenia, do dzisiaj pozostają ważnym elementem integrującym polską społeczność rozproszoną poza granicami kraju.

Anna Fastnacht-Stupnicka

Cytowane w tekście kolędy zostały zaczerpnięte z ''Dzieł wszystkich'' Oskara Kolberga. Autorka jest wrocławską dziennikarką, reportażystką specjalizującą się w opisywaniu ludzkich losów na tle wydarzeń historycznych. Opublikowała kilka książek, w tym nominowaną do tytułu najlepszej historycznej książki roku „Zostali we Lwowie”.

autor:
zmodyfikowano  7 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ