koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
Wrocławianka roku GalaCO JEST GRANE - listopad 2024 - nr 365
zmodyfikowano  6 lat temu  »  

SPOTKANIE Z PODRÓŻNIKIEM / to właśnie Mongolia

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 11 609 wyświetleń od 20 grudnia 2018

Wrocław » Pomorska 19 » NA MAPIE

  • 25 stycznia 2019, piątek
    » 18:00

24.01 cz 18.00 // SPOTKANIE Z PODRÓŻNIKIEM / to właśnie Mongolia Powszechnie znane hasło – im dalej na wschód, tym bardziej tajemniczo, mroczno i nieprzewidywalnie – zaowocowało pomysłem, by łyknąć trochę egzotycznej Azji. Zamarzył się nam daleki, wielki i tajemniczy kraj w jej sercu, otoczony syberyjską Rosją i nieobliczalnymi Chinami, kraj, gdzie czas prawie stanął w miejscu i nie zmieniło się dużo od X-tego wieku, państwo będące kiedyś większą potęgą od rzymskiego imperium i otomańskiej Turcji, kraj prawie nieskażony cywilizacją i blichtrem „freak showu” kapitalistycznego świata. Gigantyczny trapez wielkości Europy, o większej ilości jaszczurek niż ludzi, gdzie władzę ma wiatr, słońce, kamień i milionowe armie paskudnych owadów. Wyżyna, ciemnobrązową plamą będąca na mapie, gdzie drzew jest mniej niż pomników w Kazachstanie, a żyznej ziemi tyle, co w przydomowym ogródku. Kraj ludzi serdecznych i prostych, gościnnych i ciekawskich, nieskażonych wrzaskiem mediów, modą na młodość i doskonałość, ogłupiałą presją szaleńczej gonitwy za nieprawdziwym, umiejętnie kreowanym wizerunkiem życia i świata. Kraj, gdzie nie ma szczurzego wyścigu za pieniądzem i władzą, gdzie nie ma dewocji i bałwochwalczej czci dla sukcesu, a i ogromu przeciętności z drugiej strony. Tam, gdzie można spotkać pierwotną przyrodę walczącą z brakiem wody i nadmiarem kamienia, smaganą wściekłymi wichrami i skwarem kontynentalnego lata, szorowaną piaskowymi burzami i stygnącą w przenikliwym chłodzie nocy. Przyrodę, gdzie lasów jest tyle, co kwiatów paproci, a tęcza musi zastąpić paletę kolorów przykrytą wszechwładną szarością roztartych na piach i żużel potężnych niegdyś skalistych łańcuchów. A kraj ten – to właśnie Mongolia.

Rok 2009 i moja 7-ma zagraniczna wyprawa rowerowa. Jak zawsze wspólnie z kumplem, ksywa Diabeł, pełni optymizmu postanowiliśmy łyknąć pigułkę Azji, i o mały włos byśmy z niej nie wrócili. Ale o tym dowiecie się z prelekcji i filmu. Więc krótko - mając tylko 1,5 mies urlopu zmuszeni byliśmy użyć kolei na dojazd do startu wyprawy z syberyjskiego Bijska. Dotarliśmy tam w 6 dni koleją transyberyjską, co było już wielką przygodą. Następnie przejechaliśmy Ałtaj syberyjski w drodze do Mongolii. Przez splot wydarzeń nie przejechaliśmy Mongolii według planu, a przeżyliśmy tam zupełnie nieplanowane przygody. Chcąc następnie dojechać nad Bajkał, znów musieliśmy pokonać Ałtaj, bo bezpośrednia droga którą wybraliśmy na dotarcie tam z Mongolii, okazała się strefą militarną i groziła kula w łeb. Po kolejnych przejściach wylądowaliśmy w Irkucku skąd zaczęła się 3-cia część wyprawy - Bajkał. I to było cudowne sanatorium po syberyjskich trudach i mongolskim piekle. Cała epopeja trwała 48 dni i do dziś była to najtrudniejsza, choć niezwykle poznawcza wyprawa. / Ryszard Teisseyre | wstęp wolny!

autor:
zmodyfikowano  6 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ