koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
BANKSYTpL repertuarMuzyczne Opowieści EuropyCO JEST GRANE - kwiecień 2024 -nr 359
zmodyfikowano  11 lat temu

TOMASZ JAGIEŁŁO

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 2 386 wyświetleń od 1 stycznia 2007
  • 1 maja 2002, środa
    » 00:00

CHODZĘ DO KINA, ABY ODPOCZĄĆ

Z Tomaszem Jagiełło, Prezesem Zarządu Centrum Filmowego Helios rozmawia Grażyna Migniewicz

  1. M. - Z wykształcenia jest Pan prawnikiem, z wyboru kiniarzem? T.J. – To prawda, po skończeniu studiów prawniczych zdecydowałem, że jednak nie chcę być prawnikiem. Były to czasy, gdy nie było tak trudno znaleźć jakieś ciekawe zajęcie, mnie zainteresował rynek kinematograficzny. Pozostałem w tej branży do dzisiaj, zresztą nie znam osób, które z własnej woli zrezygnowały z tego zawodu, tak też jest ze mną, mnie również podoba się praca w tej branży. Jest w tym zawodzie jakaś magia, może ten rytm cotygodniowych zmian? To nie jest zadanie, które się kończy, tu nigdy nie można odpocząć. Prawie każda premiera to olbrzymie przedsięwzięcie, do którego kino przygotowuje się dwa lub trzy miesiące, a dzień po premierze, gdy seanse są wykupione na kilka tygodni do przodu, my mamy już nowe zadanie. Pociąga mnie ten nieustający rytmiczny cykl zmian, jak w Bolero Ravela. Kino jest dla mnie magiczne.
  2. M. – 10 lat fascynacji tą branżą spowodowało, że dzisiaj jest Pan Prezesem Zarządu Centrum Filmowego Helios. Jak powstała ta firma? T.J. – To był cały ciąg złożonych wydarzeń, który został zapoczątkowany przez upadek kin państwowych na początku lat 90. Pojawiła się dosyć swobodna możliwość ich wydzierżawiania, właściwie wtedy nie wiadomo było kto miał tymi kinami zarządzać. Zaryzykowaliśmy w kilka osób, i tak powstała nasza firma, która była i jest pierwszą polską firmą działającą na rynku kinowym. W 1993 roku skupiliśmy wokół siebie 15 kin, później ograniczyliśmy się do 6, w tej chwili mamy 3 nowoczesne kina. Zawęziliśmy naszą działalność do najlepszych, aby w tej nieciekawej sytuacji na rynku nie zajmować się kinami, które na siebie nie zarabiają. W starciu z multipleksem musieliśmy niestety odejść od działalności studyjnej. Jakiś czas temu zostaliśmy dostrzeżeni i docenieni przez grupy kapitałowe, skutkiem czego było powierzenie nam funduszy na rozwój polskiej kinematografii.
  3. M. – Jak wywiązujecie się z powierzonych Wam pieniędzy realizując plan rozwoju rynku kinowego w Polsce? T.J. – Realizujemy szeroki program, inwestycja we Wrocławiu jest jego pierwszym elementem, w czerwcu kończymy budowę w Rzeszowie, a w listopadzie otwieramy obiekt w Szczecinie. Projekt nasz zakłada zbudowanie kilkunastu kin 4 salowych, o łącznej ilości ok. 1200 miejsc każde. Zbyt mała ilość ciekawych filmów wchodzi u nas na ekrany, aby był tak naprawdę sens posiadania 10 salowych kin. Tym bardziej, że w mniejszych miastach może być problem z uzyskaniem ambitnego repertuaru, który przychodzi w niewielkiej ilości kopii do Polski. Wrocławski Helios – kino 9 salowe - to wykorzystanie okazji, zwolniło się miejsce po Cinemax, my byliśmy jedyną firmą, która potrafiła tak szybko zareagować, posiadaliśmy pieniądze oraz byliśmy w stanie dotrzymać terminu realizacji. Wrocław jest też wyjątkiem jeśli chodzi o prawa majątkowe, jest to obiekt wynajęty, wszystkie pozostałe kina, którymi zarządzamy, są naszymi własnościami położonymi na naszym gruncie. Nie znaczy to jednak, że zaangażowanie finansowe było małe. Helios to obiekt o powierzchni ponad 6.500 m2 na 2351 miejsc. Żeby kino otworzyć musieliśmy wydać ponad 10 mln złotych, czyli ok. 2,5 mln dolarów.
  4. M. – Przez ile lat trzeba będzie pracować, aby inwestycja się zwróciła? T.J. – Mamy szacunki pesymistyczne i optymistyczne, ale generalnie w granicach 3,5 do 5,5 lat - oczywiście wszystko zależy od widzów. Jeśli odwiedzi nasze kino od 700 do 800 tys. widzów rocznie, to będziemy zadowoleni. Klasycznym wskaźnikiem na Wrocław powinien być taki model, w którym wszystkie kina wrocławskie przyjmą dwa razy w roku statystycznego mieszkańca, a więc powinno przyjść do kin ok. 1 mln. 400 tys. widzów. Jaki kawałek z tego weźmie Helios, to jest kwestia naszej pracy i tego jak będziemy postrzegani.
  5. M. – Nie jest tajemnicą, że start mieliście nieciekawy, czy ma Pan życzenie aby nasi czytelnicy poznali Pana zdanie w tej kwestii? T.J. – Założenie było takie, że otworzymy się na premierę Harryego Pottera, i właściwie poślizg tygodniowy, z którym się otworzyliśmy nie byłby żadnym dramatem. Okazało się jednak, że część gazet podniosła kwestię naszego nielegalnego działania. W chwili otwarcia kina zapewniono nas, że czasowe pozwolenie na użytkowanie obiektu, które mieliśmy, będzie przedłużone. Przyszedł moment, w którym okazało się, że z przyczyn od nas niezależnych pozwolenie to nie może być przedłużone i że działamy nielegalnie. Dostaliśmy naprawdę pokręgosłupie, również finansowo, zostaliśmy zatrzymani w szczycie sezonu, grając Harryego Pottera i Władcę Pierścieni. Nie wystarczyła efektywna praca i dotrzymywanie terminów, od których jak myśleliśmy, zależał będzie nasz sukces. Chcę sprostować niektóre spekulacje prasowe: żaden prokurator nas nie zamykał, nikt tu nie pukał, nikt nam nie groził. Po prostu, aby nie dokładać kłopotu właścicielowi obiektu, który był zagrożony jakimiś sankcjami karnymi, osobiście zdecydowałem o czasowym zamknięciu kina. Nie chciałem również doprowadzić do takiej sytuacji, że wchodząc na rynek łamiemy prawo. Natomiast nie żyjemy na pustyni i doskonale wiemy jak gigantyczne nieprawidłowości w różnych innych branżach są tolerowane, a my dostaliśmy pierwsze strony większości wrocławskich gazet z określeniami nielegalny. Firma działa 10 lat na rynku i przez tę dekadę nie poświęcono jej tyle uwagi w moim mieście Łodzi co tutaj przez tydzień. Nie było w naszym działaniu złej woli, nie szliśmy pod prąd miastu, jego decyzjom, koncepcjom. Przyznaję że, zaszokowała mnie siła eskalacji z jaką media nas zaatakowały. Byłem przerażony przede wszystkim zaciekłością tego ataku. Poczuliśmy się jak osoby, które są zaproszone na przyjęcie, po czym dostają kijem baseballowym w głowę, sprzątają po sobie i przychodzą jeszcze raz.
  6. M. –Pomimo tych nieprzyjemności jakie spotkały Was na początku we Wrocławiu, który mam wrażenie, pomału zdobywa sławę trudnego miasta w całym kraju, zostajecie u nas i będziecie dalej pracować? T.J. – My tu chcemy być latami i spełniać znaczącą rolę na rynku wrocławskim. Ciągle słyszę: ale macie lokalizację!, a chcę usłyszeć, że mamy ciekawe kino, z miłą załogą, która dba o widza. Wiem, że do wszystkiego dochodzi się stopniowo, a wiec mam nadzieję, że doczekam chwili kiedy widzowie, którzy będą przychodzili do nas, za każdym razem będą mogli zobaczyć różnicę na plus. Jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami łączenia działalności kinowej z handlową czy inną rozrywkową. Do kina się chodzi aby obejrzeć filmy, jest to specyficzne miejsce odwiedzane w konkretnym celu o specyficznej porze. Chcemy nasycić ten obiekt światłem dźwiękiem, ciekawymi efektami. Mamy jeszcze w zanadrzu kilkanaście uzupełnień scenograficznych. Co miesiąc będzie przybywało coś nowego - chcemy i będziemy zaskakiwać widzów, pracują nad tym plastycy. Czekamy jeszcze na wiele elementów wyposażenia, które są w przygotowaniu, będzie dużo niespodzianek scenograficznych. Wykorzystaliśmy te dwa tygodnie zamknięcia na wyszykowanie kina i poprawienie wszystkich usterek. Na przykład z powodu wadliwych materiałów budowlanych, bardzo źle wyglądała podłoga, zdecydowaliśmy się więc zalać ją nowym materiałem. Kino dzisiaj wygląda bardzo dobrze, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że drugie otwarcie odbyło się bez niespodzianek.
  7. M. – Praca w tej branży nie musi oznaczać jednocześnie, że lubi Pan oglądać filmy? T.J. – Oglądam wszystko, to jest ważne dla mnie i dla mojej pracy. Uwielbiam filmy science fiction i komedie. Chodzę do kina aby odpocząć. Lubię polskie filmy, ale jako kiniarz mogę mieć pretensje do polskich producentów. Ostatnia fala wielkich narodowych produkcji, wielkie nazwiska i tytuły, duże nakłady finansowe – rzeczywiście wszystko to miał swój rozmach. Zapomniano tylko o jednym - film musi być dobry, inaczej ani producent, ani kino na nim nie zarobi. Dzisiejszy widz ma ogromną intuicję, nie pomogą żadne kampanie reklamowe. Na kiepski film po prostu nie warto chodzić do kina.
  8. M. – Jeśli Pan pozwoli to chciałabym wrócić do pierwszego otwarcia kina. W informacji o kinie czytam: 9 sal projekcyjnych, 2349 miejsc ogółem, system projekcji obrazu z projektorów niemieckiej firmy Kinoton, końcówki mocy firmy Elektro Voice, głośniki firmy KCS, systemy odtwarzania dźwięku Dolby Digital Surround EX DTS, stereo SR, prasa pisała, że jesteście kinem monofonicznym? T.J. – Jesteśmy ulubieńcami gazet, tworzą nasz Fan Klub, niektóre z nich cytowały wypowiedzi widzów, że kino jest monofoniczne, że dźwięk jakiś partacki. Jest coś takiego w nas Polakach, że lubimy krytykować nowe, ja mogę udowodnić czarno na białym, że nasze kino jest najlepszym kinem we Wrocławiu. Mamy najlepsze projektory, najlepszy sprzęt, dźwięk itd., z chęcią pokazałbym te kilkadziesiąt głośników, tym którzy tak twierdzili. To jest absurd nie może być kina monofonicznego, kto dzisiaj może wyobrazić sobie kino z jedną kolumną. System jest najnowocześniejszy we Wrocławiu dlatego, że kino jest najnowsze. My mogliśmy kupić sprzęt najnowszej generacji, więc jest nowszy niż ten którym dysponuje konkurencja i jeżeli jeszcze ktokolwiek zbuduje kino we Wrocławiu, to będzie miał sprzęt jeszcze nowszej generacji, taki jest porządek rzeczy, po co temu zaprzeczać. Poza tym my lubimy mieć bardzo dobry sprzęt więc będziemy robić wszystko żeby mieć zawsze najlepszy.
  9. M. – Jak ocenia Pan sam obiekt, który przejęliście już w fazie budowy? T.J. – To jest dosyć wdzięczny obiekt, mówi się że jest trudny architektonicznie, z dużym nasyceniem industrialnego klimatu, nie ogranicza nas przestrzeń, za to jesteśmy Cinemax`sowi wdzięczni, bo jednak w Polsce głównie ze względu na koszty, buduje się oszczędnie jeśli chodzi o przestrzeń. Pracujemy cały czas nad tym, żeby obiekt był jeszcze ciekawszy, wiedząc że jego wystrój jest kontrowersyjny, bo nietypowy. Nie ma takiego drugiego kina w kraju, nie chcieliśmy być kolejnym 19 multiplexem zrobionym w charakterystyce: wykładzina i terakota na podłodze, płyty gipsowe na ścianie i halogeny podwieszane na suficie, chcieliśmy mieć coś naprawdę innego. Włożyliśmy więc dosyć dużo energii w uzyskanie innego efektu. Projekt przygotowywała pracownia warszawska, Pan architekt, inżynier Marek Szcześniak jest głównym projektantem.
zmodyfikowano  11 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ