koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
Wrocławianka roku Gala
zmodyfikowano  12 lat temu  »  

Trzy żelazne zasady mężczyzny seniora

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 22 407 wyświetleń od 18 grudnia 2007
  • 29 grudnia 2007, sobota
    » 20:00

Maciej Masztalski " Trzy żelazne zasady mężczyzny seniora "

reżyseria: Maciej Masztalski

scenografia i kostiumy: Ewa Beata Wodecka

obsada: Dorota Łukasiewicz, Włodzimierz Chomiak, Marek Stembalski, Michał Wielewicki

Premiera 15 grudnia 2007 roku

Bohaterem "Trzech żelaznych zasad mężczyzny seniora" jest inkasent gazowy. To jego dodatkowe zajęcie, bo spełnia się przekonując ludzi, że życie jest piękne. Sztuka opowiada o kolejnej wizycie. Bohater nachodzi domowników w porze posiłku, dosiada się do stołu i nie ma zamiaru wyjść za szybko. Sytuacja staje się niezręczna, tymbardziej że inkasent dostaje kolejne wiadomości o przytrafiających mu sie seryjnie nieszczęściach. Nie traci idealistycznego spojrzenia na świat. Naładowane ironią i czarnym humorem przedstawienie odwołuje się do spektakli 30-letnich polskich autorów, które coraz wyraźniej sa obecne w repertuarach teatrów instytucjonalnych.

OD AUTORA: Kiedy chodzę sobie ulicami miasta czytam nagłówki gazet, słucham rozmów ludzi przechodzących obok. To co słyszę mnie drażni - Jest źle. Bezrobocie rośnie.Rządzą nami kretyni! Młodzież wyjeżdża tłumnie za granicę, a polski teatr to wszystko ocenia w swojej nowej dramaturgii. Zauważa te problemy. Dyskutuje o nich. Porusza je. Jest nowoczesny. Nowatorski. Społeczny. Świetnie skomponowany. Dobrze realizowany. A CHUJA PRAWDA!!! Jest beznadziejny! Dobijający! Pokazujący wyłącznie jedną stronę! Usprawiedliwiający nasza obojętność! Przygnębiający! I do tego robiony tak strasznie bez polotu, wtórnie, bez własnego zdania! Depresyjny! Jak jest na świecie każdy widzi. Jak kto inteligentny to wie, że różnie. Raz fajnie, kiedy indziej nie fajnie. Ot, rozmaitości takie. “ Trzy żelazne...” to taki maleńki bunt. Przeciw popularnej idei pesymizmu. Przeciw ogólnie przyjętemu porządkowi fabularnemu. Przeciw Arystotelesowi! Przeciw Poetyce! Przeciw niby nowoczesności. Przeciw wszystkiemu!!!!!!!!!!!! MISJA W PODZIEMIACH DWORCA GŁóWNEGO

RECENZJA:

To rzadkość – godzina bez cienia maniery. Żadnych popisów dla krytyków i trendsetterów. „Trzy żelazne zasady mężczyzny seniora” wrocławskiej grupy Ad Spectatores to żart czysty jak łza.

... Masztalskiego zawsze ciągnęło do poetyki teatru sensacji i do panoptikum w stylu Olgi Lipińskiej. Stąd pomysł na wcześniejsze „Opowieści kolejowe”, „Kobrę” i ambitną komedię „Moje drama” – kapitalny pastisz polskiego show-biznesu. „Trzy żelazne zasady...” to kameralny wariant tego show. Najmocniej uwikłany w politykę. Gitara na ścianie. Kanapa. Dwa fotele. Łaciate pokrowce przypominają wzór z opakowań mleka. Niski stolik zastawiony do kolacji wielką misą z leczo. Między fotelami przedziera się tęgi osiłek. Tatuaże. Naga czaszka. Ma ksywę Gronostaj (Michał Wielewicki). Sfrustrowany bezrobociem wstąpił do PiS-u. Wstydzi się tego. Obok staje Gronowski (Paweł Kutny). Kryptogej. Łaknie miłości. Gronowska (Dorota Łukasiewicz) – zbieżność nazwisk przypadkowa – gdy wpada w panikę, powtarza mantrę: „Jesteśmy udupieni”. Gronkiewicz (Marek Stembalski) to polski szowinista. Nie boi się niczego. „Baby do garów, faceci do barów” – wyznaje z dumą. Pracował w WSI. Nie lęka się śmierci, choć sypie newsami, że IPN wymięka. Oglądamy casting aktorów prowincjonalnych czy wstęp do spektaklu kabaretowego? Neutralny tembr głosów towarzyszy absurdalnym wypowiedziom. Kamienne twarze – groteskowym hasłom. Jeśli to chór amatorów sztuki dramatycznej, to pokraczny. Jeśli zawodowi błaznowie, to zdumiewająco wyciszeni. Ale mówią naszym językiem. Przywołują nagłówki gazet. Cytują polityków. W tym kwartecie oplecionym absurdem powszedniości, histerią mediów i mową-trawą polityki przyjaźń jest jedynym ocaleniem. Do czasu, gdy z kuchni wylezie Inkasent z gazowni, prywatnie człowiek z misją. Zdarzenia nabierają tempa. Można przypuszczać, żę Masztalski zadał sobie pytanie, co stałoby się, gdyby bohaterem z kabartowego numeru Mumio nagle wskoczył do dramatu. Co jest bardziej absurdalne w Polsce – rzeczywiśtość czy teatr opisujący rzeczywistość? Co w nim zobaczymy? Borusińskiego czy Masłowską? Jednak Borusińskiego. Impertynencki Inkasent (Włodzimierz Chomiak) wyżera leczo, przerywa rozmowy, doprowadza zebranych do furii. Ma misję: chce uszczęśliwić Polaków. Ogołocić z typowego polskiego narzekania. Wraca stary motyw z „Kobry”: Inkasent krztusi się leczo. Kona. Wyrzuty sumienia każą pozostałym podpisać hurraoptymistyczną lojalkę Inkasenta. Robi się jak u Mrożka. W teatrze nie ma idealnych rozwiązań. Inkasent zmartwychwstaje. Ryczy jak Edek naszych czasów: „Wydymałem was!”. Okazał się przebierańcem kandydatem na posła. Wyszedłem z brzuchem obolałym ze śmiechu, ale upieram się – Spectatorsom chodziło o coś więcej.

Leszek Pułka, Dziennik, 29 grudnia 2006 roku

bilety:

15 zł ulgowe, 20 zł normalne

autor:
zmodyfikowano  12 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ