koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  12 lat temu

EDITH I MARLENE

Łódź »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 69 734 wyświetleń od 1 stycznia 2007
  • 6 listopada 2006, poniedziałek
    » 18:00

Opowieść o życiu

E. Piaf i M. Dietrich

Z okazji zbliżających się zaduszek, ŁÓDZKI DOM KULTURY przypomni dwie wspaniałe artystki Edith Piaf i Marlenę Dietrich.

Spektakl Edith i Marlene opowiada o dwóch kobiecych legendach. O ich prawdziwej przyjaźni, pełnej miłości wzajemnego szacunku, ale też o szlachetnej rywalizacji scenicznej. Tekst Ewy Pataki, na podstawie, którego powstał spektakl to biografie obu gwiazd, z dialogami będącymi tylko pomostem między piosenkami z repertuaru tych dwóch wielkich artystek, które łączyła przyjaźń, miłość do sceny, uwielbienie fanów. Tak naprawdę jest to historia życia Edith, w którym Marlene odegrała bardzo ważną rolę. Cały spektakl to opowieść o życiu Edith – zmiany osobowości, gorzknienie, lęk i rozpacz po stracie ukochanego mężczyzny, dopadające ją nieszczęścia – to wszystko udaje się ukazać Ewie Kopczyńskiej (ta rola uznana jest za najlepszą w dorobku tej aktorki). Marlene (Ewa Leśniak), przyjaciółka Edith, łagodzi jej narastające złe nastroje, jest prawdziwym wsparciem, iskrą optymizmu i nadziei. Jednak, gdy Marlene nie potrafi już pomóc przyjaciółce całe ich życie zmierza ku cierpieniu i zagładzie. Pogrzeb Edith, oznacza zapomnienie – także dla Marlene.

*Pełna klasy i wyniosłości Dietrich, Piaf - dziecko paryskiej ulicy. Pierwsza - to wyszukane kreacje, boa, futra, druga - czarna mała sukienka. Dwie gwiazdy. Bulwersowały, fascynowały, zachwycały. Znały się i przyjaźniły naprawdę. Edith zmarła w 1963 roku w wieku 48 lat. Marlene żyła 91 lat, zmarła w 1992r.

Za sprawą dwóch aktorek Teatru Zagłębia w Sosnowcu: Ewy Kopczyńskiej i Ewy Leśniak obie artystki: niemiecka i francuska powróciły na scenę.

W rolę francuskiego wróbelka wcieliła się Ewa Kopczyńska. Zresztą wcieliła się, czy zagrała - to nieodpowiednie słowo. Kopczyńska po prostu przeistoczyła się w Piaf. Żywiołowość, smutek, wulgarność - bo przecież Piaf nie należała do najsubtelniejszych kobiet świata, radość życia, bieg ku samozatraceniu - Kopczyńska wszystko to wygrała z nieprawdopodobną maestrią. Do tego śpiew. Nie chodzi o to, że aktorka zaśpiewała głosem Edith, bo tego nikt nie zdoła skopiować - ale zaśpiewała tak jak ona - całą sobą, jakby od tego miało zależeć jej być albo nie być i porwała publiczność. Była kapryśna, nieodpowiedzialna, grubiańska, nieobyta i wielka, kiedy stawała w kręgu światła na scenie i śpiewała Milord, Hymn do miłości, Padam, padam czy wreszcie Je ne regrette rien. Ewa Kopczyńska stworzyła prawdziwie wielką aktorską kreację. Prawdę mówiąc najlepszą, jaką w wykonaniu tej aktorki widziałam. Tej kreacji wtóruje druga - Marlene, czyli Ewy Leśniak. Diametralnie różna postać - chłodna, z rezerwą, wyniosła, stonowana w ruchach i emocjach. Gdy Edith gestykuluje, krzyczy - Marlene stoi niemal bez ruchu, lekki niedbały gest, niedbale rzucona aluzja. Nieskazitelny ubiór (wielkie brawa za idealne wręcz odtworzenie strojów Błękitnego Anioła), uczesanie, makijaż. Sposób interpretowania piosenek, gardłowy głos, przejmujące wykonanie słynnej Lilli Marlene. Z pozoru Dietrich w interpretacji Ewy Leśniak pozostaje w tle. Ale tylko z pozoru. Trzeba wielkiego kunsztu, by unieść konsekwentnie przez dwie godziny ten spokój, dystans i klasę. Edith i Marlene to dwie wyśmienite aktorskie kreacje. Reszta stanowi absolutne tło. I nawet gdyby spektakl ograniczył się tylko do nich dwóch nie straciłby wiele, albo zgoła nic na swym wyrazie.*

Mariola Woszkowska, Trybuna Śląska

zmodyfikowano  12 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ