koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
CO JEST GRANE - lipiec/sierpień 2024 - nr 362KRUPA
zmodyfikowano  5 lat temu  »  

"53 wojny" seans z cyklu Kultura Dostępna

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 7 637 wyświetleń od 17 lipca 2019

53 WOJNY

Ewa Bukowska „53 wojnami” udowodniła, że talent i determinacja przenoszą góry. W Polsce, w przeciwieństwie na przykład do Hollywood, tylko od wielkiego dzwonu aktorzy stawali po drugiej stronie kariery. Zrobili to Marek Kondrat, Ignacy Gogolewski i Krystyna Janda, kilka reżyserskich prób podjął Bogusław Linda, a najciekawsze rezultaty artystyczne na tym polu uzyskał bez wątpienia Jerzy Stuhr. Bukowska, przy całej sympatii, nie była aktorką formatu Jandy czy Lindy, mimo to udało się jej zebrać niemały budżet i nakręcić film oparty na bestsellerowej powieści „Miłość z kamienia” Grażyny Jagielskiej, żony jednego z najwybitniejszych reporterów, Wojciecha Jagielskiego, o życiu u boku męża, o trwaniu w chorobie - z zespołem stresu bojowego. W skrócie chodzi o przypadłość dotykającą osób, których rodzina (najczęściej mężowie) są na wojnie. Można tę wojnę mieć w sobie, można codziennie wychodzić na front, nie opuszczając ciepłego i bezpiecznego mieszkania w centrum Warszawy. Taka była historia Jagielskiej i wielu innych kobiet, żon i partnerek mężczyzn pracujących na misjach w Afganistanie, w Iraku, w krajach afrykańskich. Bukowska zrobiła bardzo dobrą adaptację dosyć mętnego tekstu Jagielskiej, skompletowała utalentowaną ekipę na czele z operatorem Tomaszem Naumiukiem i scenografką, Anną Anosowicz, największym wyzwaniem było jednak powierzenie roli Anny aktorce, która mogłaby uwiarygodnić wysoko ustawiony kaliber profilu psychologicznego. Wybór padł na Magdalenę Popławską, i nie można chyba wyobrazić sobie celniejszego strzału obsadowego. Popławska pokonała wszelkie literackie mielizny tekstu Jagielskiej. W autobiograficznej prozie autorki „Miłości z kamienia” zbyt wiele było egzaltacji, czarno-białych definicji, kto w tym układzie był ofiarą, a kto katem. Popławską siłą swojego talentu, a także wrażliwości zniwelowała wszelkie kanty. Jej Anna jest postacią przykuwającą uwagę od pierwszej do ostatniej sceny. Nieufna, chwilami drażniąca, podejmująca niewłaściwe decyzje i sama sobie rzucające kłody pod nogi. Aktorka razem z reżyserką nie sentymentalizują postaci. Dostrzegają w Annie głęboko ludzką rysę, wskazują że być może nie potrzeba było wcale aż wielokrotnych wyjazdów na wojnę Witka (porte parole Jagielskiego gra w filmie niezbyt niestety przekonujący w tej roli Michał Żurawski), żeby stało się to, co się wydarzyło. Być może bohaterka musiała odbyć wszystkie 53 wojny żeby ostatecznie zrozumieć siebie na czas pokoju? Zrozumieć, kim jest, co czuje, i jeszcze uświadomić sobie, że tak naprawdę całe życie szukała wytłumaczenia dla swoich depresji, histerii, niepokoju. Szukała usprawiedliwień. A pokój, święty spokój po prostu nie wszystkim jest pisany. Na spokój trzeba sobie zapracować. Stoczyć 53 wojny i wygrać tę ostatnią. Ale niczego nie zapomnieć.

zmodyfikowano  5 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ