koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  12 lat temu  »  

już nie ja

Kraków »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 16 268 wyświetleń od 20 stycznia 2011
  • 27 stycznia 2011, czwartek
    » 19:00

Judyta Krawczyk-Domańskia

W obrazach Judyty Krawczyk-Domańskiej splatają się dwa ważne dyskursy: z jednej strony dominuje dyskurs tożsamościowy, z drugiej - przemijania w jego rożnorakich aspektach. Autorka ukierunkowuje interpretacyjnie widzow proponując słowa-klucze: melancholia, samotność, dystans, smutek. Symbolicznie skonstruowane treści przywoływać mają wspomnienie utraty bliskiej osoby. Osobiste przeżycie odnosi się do dialogu między marzeniami dziecka a ich spełnieniem.

Ten zbior to swoista autoterapia, ale czy tylko? Czyż nie jest to rownież proba ukonstytuowania własnej tożsamości - tożsamości kobiety, matki, siostry? Krawczyk-Domańska pokazuje trudne, ważne i piękne zarazem doświadczenie rozpięcia między utratą siebie (w tym przypadku spowodowaną śmiercią siostry - tak bliskiej, że będącej częścią „ja") a nową autoidentyfikacją. Maski na twarzy sugerują proby zmierzenia się ze swoim nowym „ja" względem własnego ciała, roli społecznej, ale także czasu i miejsca, w ktorym się znajdujemy, wydarzeń, ktorych jesteśmy świadkami. Niegotowe do przymierzenia sukienki poddają możliwe do wyboru identyfikacje i samookreślenia. Decyzja jeszcze nie zapada. Delikatnym lecz pewnym gestem docelowe formy - połprzezroczyste kreacje - są odsuwane. To już nie ja. To jeszcze nie ja. Za wcześnie na zdjęcie lekarskiej maski, dzięki ktorej niewykształcony, nowy wyraz siebie nie musi być teraz ujawniony. Widzimy tylko oczy: spokojne, uważne, pewne, że właściwy czas, właściwa forma są na wyciągnięcie ręki.

W swoich pracach Judyta odkrywa coraz to nowe potencjalne zaangażowania. Kuriozalnie właśnie poprzez zasłanianie twarzy probuje odpowiedzieć sobie na pytanie kim jest? Czym jest tożsamość? Zmusza widza do skonfrontowania tego pojęcia z przypadkowością i nieprzewidywalnością zdarzeń, ktore nas dotyczą.

Judyta maluje na rożnych podłożach - płotnach, płytach, papierze, roletach okiennych. Materiał ten pozwala na większy komfort przedstawienia, podbudowując przy tym rownież sedno treści - ulotność, incydentalność i niepewność naszej egzystencji.

_Spod wielokrotnych warstw farby ciągle pojawiała się jej twarz, oczy, ktore nie dawały odpowiedzi na pytania, tylko je zwielokrotniały. Dopiero cichy szept dialogu ze zmarłą w noc poślubną siostrą stał się sensem jej malarstwa. Wtedy dopiero odczuła nieodpartą potrzebę malowania, przyszła lawina pomysłow, (…) wspomnień, dotknięć. Niepotrzebne już były efektowne, ściekające farby, lecz spokoj i rozwaga. Od dawna noszone w sobie dialogi z siostrą stały się obrazami, prawdą i częścią jej życia, jak tworczość każdego prawdziwego artysty. _

Leon Tarasewicz

bilety:

wstęp wolny

autor:
zmodyfikowano  12 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ