koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  12 lat temu  »  

STEVE COLEMAN & REFLEX

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 14 064 wyświetleń od 3 października 2011
  • 8 listopada 2011, wtorek
    » 20:00

Jazzarium Fest

Steve Coleman - alto saxophone

David Virelles - piano & keyboard

Marcus Gilmore - drums

Steve Coleman jedna z największych indywidualności nowoczesnego jazzu, a także znakomity

jego konceptualista. Dorastał w murzyńskiej dzielnicy Chicago (South Side), rozbrzmiewającej

niemal cały czas bluesem, soulem rockiem czy tanecznym funkiem. Stąd też ogromna fascynacja

i zamiłowanie tego typu rytmiką w całej niemal tworczości Colemana. Nauki gry nie rozpoczynał

jednak jako saksofonista. Jego pierwszym jego instrumentem były skrzypce, ktore dla saksofonu

porzucił dopiero jako 15 latek. Jego jazzowe fascynacje rozpoczęły się jak u wielu młodych

instrumentalistow od muzyki Charliego Parkera. Jego też wymienia jako jedną ze swoich

najsilniejszych inspiracji, obok Johna Coltrane'a oraz nestora chicaowskiej sceny, wyśmienitego

saksofonisty i pedagoga Vona Freemana. Lista słynnych i wpływowych liderow, z jakimi Coleman,

jeszcze jako zaczynający karierę alcista, wspołpracował jest długa, a znajdują się na niej Thad

Jones i Mel Lewis, Cecil Taylor czy wielki intelektualista jazz Sam Rivers. Z każdym z nich

Coleman grywał w rożnym czasie jako członek orkiestry. W końcu też wszedł na stałe do zespołu

Dave'a Hollanda, z ktorym nagrał kilka znakomitych płyt dla ECM.

Zdobyte w ten sposob doświadczenia Coleman szybko przekuł na własne muzyczne koncepcje. W

pod koniec drugiej połowy lat 80. I w latach 90. wraz z grupą muzycznych przyjacioł ogłosił

powstanie M-Base. Wspołpracował wowczas ściśle m.in. z Cassanadrą Wilson, Geri Allen, Gregiem

Osbym, Gary Thomasem czy Andy Milnem i zaproponował nowy pomysł na muzykę stającą się

połączyć w jeden artystyczny ruch wszystkie formy murzyńskiej aktywności muzycznej. M-Base

okazał się prawdziwie świeżą i atrakcyjną propozycją stylistyczną. Wkrotce też Coleman podpisał

kontrakt w jedną z największych i najbardziej prestiżowych firm płytowych RCA Records.

Wydawane wowczas płyty były jednymi z najczęściej dyskutowanych nagrań owczesnego

jazzowego rynku, a zespoł Coleman Five ELemenets uznawany za prawdziwie wydarzenie w

jazzowej historii.

Ówczesna muzyka Steve'a Colemana niemal w ogole nie odwoływała się do estetyki

mainstreamowej czy to historycznej spod znaku Johna Coltrane'a czy wspołczesnej, ktorą

symbolizować mogł wowczas Michael Brecker. W zamian za to i zastępowała ją ogromnie złożony

rytmicznie elektryczny funk z domieszką melodyki Theleniousa Monka czy harmolodycznego jazzu

Ornette'a Colemana. Do nagrań zapraszani byli także DJe oraz raperzy.

Choć z czasem idee M-Basu przestały być atrakcyjne dla płytowych koncernow Coleman do końca

ich nigdy nie porzucił. Nawet pomimo tego, że wszyscy z jego najbliższego otoczenia muzycy w

rożnych okresach decydowali od tego ruchu odchodzić i podążać własnymi drogami

artystycznymi.

Dzisiaj Steve Coleman, choć już nie w świetle reflektorow i nie w stajni wielkich płytowych

koncernow dalej tworzy muzykę, ktora jest ciągle jedną z najbardziej oryginalnych propozycji

jazzowej sceny. Five Elements - jego sztandarowa grupa przetrwała i wciąż, choć w bardzo

zmienionym składzie jest jego głownym medium wykonawczym, nagrywa płyty i zdobywa

ogromny szacunek gron zawodowych i publiczności.

Steve Coleman wielokrotnie odwiedzał Polskę. Zaprezentował tu niemal każdy ze swoich

zespołow. Kto wie jednak czy nie najbardziej zapadającym w pamięć słuchaczy nie był jego

występ, przed wieloma laty, na deskach klubu Akwarium. Wowczas wystąpił w trio z Reggie

Nicholsonem i Genem Lakiem i zagrał koncert będący prawdziwym saksofonowym tour de force,

pokazującym także jakim jest wyśmienitym instrumentalistą i wytrawnym znawcą jazzowej

tradycji. Teraz po latach, kiedy M-Basowe burze już dawno ucichły, a sam Coleman jest prawie 20

lat bardziej doświadczonym artystą i podąża już innymi ścieżkami niż wtedy.

bilety:

200, 150, 70

autor:
zmodyfikowano  12 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ