koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  12 lat temu  »  

LINIA POWROTU

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 16 392 wyświetleń od 7 listopada 2012
  • 10 listopada 2012, sobota
    » 18:00

Reżyseria: Piotr Borowski

Aktorzy: Piotr Aleksandrowicz, Waldemar Chacholski, Martina Rampulla, Gianna Benvenuto

Kiedy myślę o swoim dzieciństwie widzę siebie, jako małego chłopca bawiącego się na ruinach warszawskiego getta. Wtedy dla mnie, dzieciaka, przeszłość niewiele znaczyła. Miałem dość kłopotow z sobą samym, zawężonym, nieśmiałym, transformującym swoje otoczenie, zwłaszcza rodzinę, w swoją wyimaginowaną baśń.

Wyobrażałem sobie, że jestem Arielem, lotnym duchem, a moja rodzina przerożnymi postaciami z „Burzy" Szekspira - a to za sprawą jednej z kilku książek, ktora z niewiadomych powodow znalazła się w moim domu.

Ariel zlał się ze mną i najbardziej we mnie utkwił. Był zwierciadłem mojego życia, moim daimonionem, a Burza Szekspira zarowno sposobem rozumienia świata jak i schronieniem.

Dorastałem. Byłem ambitny, potrafiłem poprowadzić ludzi w podroż, ktora budziła we mnie większy zachwyt niż wydźwignięte z morza budowle Wenecji, Mediolanu czy Neapolu. Zebrałem podczas podroży najciekawsze wypowiedzi, doświadczenia, pieśni i rozmowy dotyczące pięknych świąt i procesji.

Rozszyfrowywałem pozostawione nam po starożytnych baśnie i mity by spod owych hieroglifow odsłonić tajemną, niewyczerpaną mądrość, ktorej tchnienie, niczym, zza jakiej zasłony nieraz wyczuwałem.

Pisząc probowałem stwarzać formę głęboką, prawdziwą, duchową formę dramatu, o ktorej nie można było powiedzieć, że porządkuje treść, ponieważ miała ja przenikać, dźwigać wzwyż, tworząc poezję i prawdę zarazem.

Przedrzeć się do wolności, przekroczyć siebie, dać temu wyraz tak w treści jak i w formie; to była moja obsesja i plan podstawowy.

Czułem się wygnańcem, obcym, niedbającym o przyszłość. Pragnąłem tej jednej rzeczy - i niech mi będzie wybaczone: chciałem odczuwać całe istnienie niby jakąś wielką jedność, tak by nie było sprzeczności pomiędzy światem duchowym i fizycznym, czy pomiędzy uprzejmością i brutalnością, sztuką i barbarzyństwem, samotnością i życiem towarzyskim. We wszystkim chciałem czuć obecność natury, a w całej naturze siebie.

Ktoregoś dnia, jak to się mowi, życie chwyciło mnie w swoje ramiona; by chronić swoją pracę, swoją wolność, siebie, oddałem matkę do domu starcow. Przez 10 lat patrzyłem jak umiera, a ja z rodzeństwem zatracałem się w kłotniach nad jej istnieniem. Wpadaliśmy w obłęd przekrzykując się w swoich racjach, ale tak naprawdę, w moim wypadku, chodziło o umycie rąk od odpowiedzialności…

Traciłem w sobie czystość Ariela, tę drogę przebywałem stając się Antoniem, mroczną postacią „Burzy" Szekspira, rzuconym na bezludną wyspę.

Mijały lata, w ktorych następowało spustoszenie mojej duszy. Głod własnego przeżywania wolności, jak wiele innych pragnień, grawitował ku egocentrycznej wizji, w ktorej rozumienie świata opierało się na przekonaniu, że zasługuje się w życiu na coś lepszego. Nie zdobyłem się na rekolekcję, na uświadomienie sobie, że jestem w sidłach demonow.

Ktoregoś dnia odebrałem na telefonicznej sekretarce wiadomość, że matka umarła.

W nocy przed pogrzebem, nad naszym miastem rozszalała się burza. Idąc za trumną, ktoś zapytał: - Słyszałeś burzę? A ktoś inny odpowiedział: - Kiedyś to były burze, z piorunami, drzewa wyrywało, ulice zamieniały się w rzeki, pod Płockiem tamę przerwało. A teraz pol godziny i po wszystkim.

Czułem, że ktoś nas wymyślił, że rozgrywa się we mnie pierwsza scena „Burzy" Szekspira i że zostałem wrzucony na „bezludną wyspę". Czułem, że coś we mnie chce abym przypomniał i niejako powtorzył, w samotności, dla siebie, swoje życie.

I nagle przeszłość nabrała dla mnie swoistego koloru i przemowiła swoim ciężarem.

Zobaczyłem naiwnymi oczami dziecka, utraconą wrażliwością.

„Przezwyciężyć zachowując…", o to zapewne chodzi w moich wysiłkach zbliżania się do przeszłości".

bilety:

10zł

autor:
zmodyfikowano  12 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ