koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

INFORMACJA:

dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
OK

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  11 lat temu  »  

Krzysztof Ścierański solo

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 18 082 wyświetleń od 20 września 2013
  • 26 października 2013, sobota
    » 21:00

O mnie

Od lat interesuję się rytmem i sposobami jego realizacji. Na przykład ten sam rytm, w tym samym tempie zagrany przez Afrykanów jest inny niż zagrany przez Brazylijczyka. Bardzo lubię salsę (mongo santamaria, Ray Baretto, Tito Puente, Michael Camillo itd.). Zawsze gdy mam okazję, chodzę na koncerty zespołów afrykańskich (np: Zap Mama, Fefe). W moich kompozycjach wykorzystuję walory rytmów afrykańskich lub południowoafrykańskich, łącząc je z tradycyjną, nawet mogę powiedzieć, klasyczną harmonią. W odróżnieniu do Wojtka Karolaka, który twierdzi, że jest amerykańskim muzykiem jazzowym i rythm'n'bluesowym, przez pomyłkę zrodzonym w Środkowej Europie, ja jestem Latynosem zamieszkującym ten sam obszar geograficzny. Marzę aby wyjechać, na jakiś czas, do Brazylii posłuchać i pograć z tamtejszymi muzykami.

O MNIE

1976-80 byłem basistą krakowskiego zespołu LABORATORIUM. Zagraliśmy nie wiem ile-set koncertów w Polsce i za granicą. Najbardziej utkwiły mi w pamięci festiwale jazzowe w San Sebastian ('77) Jazz Yatra '78 w Indiach (Bombaj, Puna, Calcutta) - nieprawdopodobny miesiąc w moim życiu... Oprócz zwykłych tras koncertowych zagraliśmy na festiwalach w Zurichu (tu po raz pierwszy usłyszałem Johna Scoffielda na żywo!), w Linzu, Pradze, Budapeszcie i Berlinie. Z LABORATORIUM nagraliśmy 5 płyt "winylowych".

Rok 1980. Zbyszek Namysłowski zaprosił mnie do swojego nowego zespołu, który nazywał się Air Condition. Dużo koncertowaliśmy albo dużo czasu spędzaliśmy w... samochodzie. Dotarliśmy na festiwal do Kork w Irlandii, Kendal (Wielka Brytwanna), byliśmy w Szwecji, Austrii, Niemczech (NRD, głównie RFN). Graliśmy na Jazz Jamboree w Warszawie. Byliśmy również na największym europejskim festiwalu jazzowym North Sea Jazz Festival, chyba w 81 roku. Tu usłyszałem wszystkich możliwych artystów, których znałem kiedyś tylko z longplejów (w ciągu czterech dni występuje tam około 140 zespołów jazzowych). Żeby posłuchać każdego z nich choć przez chwilkę, trzeba się posługiwać specjalnym planem zajęć: 15:30 Al Jarreau, 15:45 Zawinul, 15:57 Chick Corea; 16:12 Hencock, 16:17 Lee Ritenaur, 16:19 Bob James. 16:20... można było oszaleć!

1981 Na kilka dni przed Stanem Wojennym (Stan czyt. Stanisław) zagrałem pierwszy koncert w Rurze we Wrocławiu z moim nowym zespołem STRING CONNECTION. Drugi miał być w Kaliszu kilka dni pó¼niej, ale nie odbył się, bo wybuchła wojna... Z tym zespołem współpracowałem od 1982 do 86 roku. Duuuuużżżżżo lataliśmy - odlotowy zespół. Braliśmy udział w wielu festiwalach między innymi w Montrealu, Kongsberg (Norway) Ost-West Festival w Norymberdze, Sea Jazz Festival w Finlandii, Szwecji, RFN, ZSRR, Francji, Jazz Jambore. W 1983 zajęliśmy pierwsze miejsce na konkursie młodych zespołów jazzowych w Hoelart (Belgia), nagroda akurat wystarczyła na opłacenie powrotu do domu. Dotarliśmy nawet do Californi, gdzie jako jedyni z Europy zagraliśmy w Reno w Nevadzie jako trio STRING CONNECTION (K. Dębski, K. Przybyłowicz i Ja), obok największych gwiazd amerykańskich. Pobiliśmy tym samym rekord w kategorii "zespół najbardziej bezinteresowny". Pokonaliśmy około 16 tysięcy kilometrów (w jedną stronę), żeby zagrać sobie godzinkę na festiwalu. Na szczęście w drodze powrotnej Michał Urbaniak załatwił nam granie w Nowym Jorku, wię mieliśmy przyjemność zagrać wspólny koncert z jego zespołem w słynnym Lone Star. Ze STRING CONNECTION nagrałem pięć płyt. Dwie trasy koncertowe po ZSRR... jak by to określić jednym słowem... ale to chyba niemożlowe... pasmo niecodziennych przeżyć...

Pierwszy koncert solowy na basie zagrałem w 1982 roku na festivalu Solo Duo Trio w krakowskiej Rotundzie.

W roku 1983 nagrałem swoją pierwszą autorską płytę Bass Line. Na tej płycie grają: Jerzy Piotrowski dr.(ex. SBB), Marek Wilczyński perc. Paweł ¦cierański git. i Ja na basie. Ta płyta i następne (Krzysztof ¦cierański 1984) zawiera wyłącznie moje kompozycje.

W 1985 roku założyłem swoj własny zespół -trio z moim bratem Pawłem na gitarze i Markiem Surzynem, który grał na perkusji (tzn. gra cały czas, ale wtedy ze mną). Nagraliśmy tylko jedną płytę Confusion, ale byliśmy w wielu pięknych miejscach między innymi w Nancy we Francji (miasto założone przez polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego). Graliśmy w Niemczech i kilka wspaniałych tras koncertowych na Węgrzech.

Początek lat 80tych to czas mojej współpracy z Wolfgangiem Thierfeldtem grającym na perkucji, czasami grał jednocześnie na bębnach i klawiszach. (Wolfgang Thierfeltd: WilczyKrok ZwierzęcePole przyp. red.). Zwiedziliśmy dziesiątki niemieckich miast i wiosek, byliśmy także w Belgii i nawet w Polsce udało się zagrać kilka koncertów. Wolfgang zaprosił mnie do udziału w nagraniu swojej autorskiej płyty Thierfeldt gdzie gram w kilku utworzach.

W 1987 roku na ulicy Baross Utca w mieszkaniu Attili Malecza nagrałem swoją kolejną autorską płytę The King is in Town(w dalszym ciągu winyl).

W roku 1989 Marka Surzyna zastąpił Janek Pluta grający na perkusji (znany z zespołu Kombi). Nagraliśmy dużo muzyki z czego tylko jedna płyta ujrzała światło dzienne a nazywała się No Radio i była pierwszym materiałem wydanym w postaci płyty kompaktowej. Z Jankiem również dużo podróżowaliśmy po kraju, ale częściej graliśmy za granicą (Belgia, Holandia, Niemcy). Byliśmy trzy razy na festiwalu JakJazz w Dżakarcie (Indonezja). Za ostatnim razem polecieliśmy w składzie powiększonym o Janka Skowrona na klawiszach i wokalistę Marka Bałatę. Na prośbę organizatorów festiwalu przygotowaliśmy naszą wersję bardzo znanego i popularnego w Indonezji utworu (odpowiednik naszego "szła dzieweczka do laseczka") Kicir, kicir a lagunia la Jakarta... W czasie gdy wykonywaliśmy ten utwór publiczność szalała i dochodziło do zamieszek - oczywiście mieliśmy tzw. stnading ovation. Na liście przebojów przez wiele tygodni utrzymywał się utwór Where is that girl z płyty No Radio.

W 1993 roku nagrałem kolejną autorską płytę Far Away from Home z udziałem Tomasza Stański, Zbyszka Namysłowskiego, Janusza Skowrona, Marka Bałaty, Jacka Kochana i Pawła ¦cierańskiego.

W 1995 wspólnie z Benkiem Maselim i Jose Torresem założyliśmy zespół o nazwie Music Painters. Pierwszy krążek był nagrywany podczas pierwszych dwóch koncertów, w klubie Livecd Rotunda w Krakowie. Było niemiłosiernie gorąco, kable wypadały z gitar, wtyczki z gniazdek sieciowych, dziewczyny ześlizgiwały się z foteli. Benek około szóstej rano zasnął siedząc na parapecie, w otwartym oknie na pierwszym piętrze, słuchając na walkmanie tego co nagraliśmy. W tym trio zagraliśmy około 300 koncertów głównie w Polsce, ale byliśmy też między innymi na festiwalu ATAKAFA (tłum. z arabsk. "kultura") w Lille we Francji, gdzie usłyszeliśmy niesamowitych artystów z różnych zakątków świata (Orkiestra Uliczna z Bengalu, Buczących Aborygenów na Rurach, Japońskiego ¦piewaka, który akompaniując sobie na akordeonie śpiewał jak najwspanialsza diva operowa ;-). Dziewczyny (po piędziesiątce) z Maroka grały, tańczyły i śpiewały prawdę o Afryce - życzyłbym, sobie i innym, poczucia rytmu jakie zaprezentowały obficie utatuowane kobitki. W 1996 powstał kolejny album "Inna bajka". Gramy czasem nadal i dobrze nam z tym, hawk!

Flying Over z roku 1999 to ostatnia moja autorska płyta.

Od kilku lat współpracuję z Bernardem Maselim grającym na wibrafonie elektrycznym KAT Midi Controller. Dzięki temu człowiekowi jestem w stanie pokonywać setki kilometrów po drogach i bezdrożach. Jego sposób grania jest tak inspirujący, że kiedy rozstajemy się i mam zagrać koncert solo, czuję się bezbronny, bezbarwny i pusty. Benek jest świetnym improwizatorem, wyjątkowo wrażliwym na barwę. Rytm czuje jak rodowity Afrykanin. Jego solówki zawsze przyjmowane są owacyjanie. Kocham grać z tym gościem!

Jakieś trzy lata temu zawiązała się grupa wzajemnej adoracji: Zbigniew Jakubek (keyb.), Marek Napiórkowski (git.), Michał Dąbrówka (dr.) i Ja na basie. Gramy od czasu do czasu, nagraliśmy płytę "na żywo" w radiu Opole i została ona wydana pod tytułem "Life in Opole". Na swoim koncie mamy koncerty na Węgrzech i w Niemczech.

Rok 2004 Przyniósł niespodziankę w postaci płyty INDEPENDENT. Są to nagrania

sprzed kilku lat, które, dzięki uprzejmości PC World Computer ukazały się wraz z pismem o tej samej nazwie. Dodarły do 104 tysięcy odbiorców, nie tylko w naszym kraju. W nagraniach wzięli udział: Winicjusz Chróst, Sławek Kulpowicz, Benek Maseli, Michał Dąbrówka, Janusz Smyk, Agnieszka Hekiert, Kuba Badach i Marek Bałata.

Pewnego czerwcowego dnia, w miejscu, które zwykle służy oglądaniu filmów, odbyło się niezwykłe spotkanie. W warszawskim Multikinie odbył się koncert, do udziału w którym zaproszenie przyjęli: Grażyna Łobaszewska, Marek Bałata, Kuba Badach, Agnieszka Hekiert, Zbyszek Jakubek, Leszek Szczerba, Marek Napiórkowski i Robert Luty. Graliśm ponad 2 godziny. Były moje kompozycje instrumentalne oraz piosenki.

Potem głównie jeździłem, po, tak zwanych, polskich drogach. Odwiedziłem, kilkukrotnie, Jaworki, Budapeszt, oraz szwedzką wyspę Gotlandia. W tym ostatnim przypadku, zwłaszcza przeprawy promowe, pozostawiły niezatarte wspomnienia: słońce i wszędzie było daleko...

The Colors odbył trasę jesienią 2006. Marek Raduli grał na gitarze, Benek Maseli na wibrafonie, Paul Wertico na bębnach. Zagraliśmy 9 koncertów na trasie (Polska, Słowacja, Węgry, Niemcy) a wcześniej jeszcze dwa latem. Z kilometra na kilometr grało nam się coraz lepiej. Biorąc pod uwagę, że kilometrów było cztery i pół tysiąca, finalny efekt był oszałamiający ;-) (bardzo kolorowy, oczywiście).

W listopadzie 2006 odwiedziłem Chicago, gdzie brałem udział w "zaduszkach jazzowych". Było mi tym bardziej miło, iż w tamtejszym muzeum "Polish Museum of America" znajdują się obrazy mojego dziadka Michała Rekuckiego, który mieszkał tam ponad czterdzieści lat. Odwiedziłem muzeum i miejsca, które znałem tylko z fotografii przysłanych przez dziadka. Byłem w wielu klubach, bluesowych przede wszystkim. Sklepy muzyczne zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie. Spotkałem wielu znajomych, których nie widzałem od lat. To wszystko dzięki Towarzystwu Przyjaciół Krakowa, za co jestem im bardzo wdzięczny.

autor:
zmodyfikowano  11 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ