koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
Wrocławianka roku GalaCO JEST GRANE - listopad 2024 - nr 365
zmodyfikowano  11 lat temu  »  

Spotkanie autorskie z Kimem Leine, laureatem Literackiej Nagrody Rady Nordyckiej 2013

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 12 062 wyświetleń od 11 kwietnia 2014
  • 11 kwietnia 2014, piątek
    » 19:00-20

KIM LEINE urodzony w Norwegii, przeprowadził się do Danii a potem do Grenlandii, gdzie mieszkał 15 lat. Debiutował książką Kalak w 2007 roku. Nagrodzona przez Radę Nordycką książka jest jego czwartą powieścią. Tworzy w języku duńskim.

Duński Instytut Kultury, korzystając z okazji wizyty Kima Leine na Uniwersytecie Gdańskim, zaprosił go do Warszawy, by spotkał się ze swoimi przyszłymi czytelnikami i uświetnił finisaż wystawy "Grenlandia" prezentowanej w Centrum Sztuki Fort Sokolnickiego. Mimo że książki Leine nie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski, warto zwrócić uwagę na powodzenie, jakim cieszą się w Skandynawii oraz na poruszaną w nich uniwersalną tematykę – wyobcowania jednostki, trudności komunikacji międzykulturowej, wykorzystywania w rodzinie oraz mechanizmu uzależnienia.

Krytycy uznali Kima Leine za jednego z najbardziej znaczących współczesnych duńskich pisarzy.

Dowiedzcie się więcej:

O GRENLANDII JAKIEJ NIE ZNACIE,

O GRENLANDCZYKÓW WALCE O WOLNOŚĆ I TOŻSAMOŚĆ,

O IDEAŁACH KIEDYŚ I DZIŚ,

O CZŁOWIEKU, KTÓRY ODNALAZŁ SIEBIE NA GRENLANDII.

Spotkanie z pisarzem poprowadzi pani Agata Lubowicka, asystentka przy Katedrze Skandynawistyki Uniwersytetu Gdańskiego specjalizująca się w literaturze i kulturze Grenlandii. Spotkanie prowadzone będzie w języku duńskim z tłumaczeniem konsekutywnym na język polski.

Fragment powieści Kalak:

Na oddziale codziennie podają grenlandzkie jedzenie. Zjadam wszystko. Dorsza, halibuta grenlandzkiego, karmazyna, zębacza, pstrąga, renifera, woła piżmowego, befsztyki z wieloryba. Zupa z foki przypomina zakrzepłą krew. Jedząc zupę z alki i miękkopióra, wypluwa się pierze i ołowiany śrut. Moi duńscy współpracownicy kręcą nosem i mówią, że to obrzydliwe, ale ja zawsze nakładam sobie obficie na talerz i popisuję się tym, jedząc za zamkniętymi drzwiami razem z grenlandzkimi kolegami, ponieważ oficjalnie nie wolno brać jedzenia z wózka szpitalnego.

Pod względem znajomości języka dawno prześcignąłem resztę Duńczyków, którzy pomimo iż mieszkają na Grenlandii po dziesięć, dwadzieścia lat, nie umieją więcej niż kilka pojedynczych słów i zwrotów, tych natomiast używają bez przerwy. Po pół roku osiągam taki poziom, że odbieram telefon i wiem, co się do mnie mówi, co więcej, jestem w stanie udzielić zrozumiałej odpowiedzi. Wciąż zdarzają się nieporozumienia, lecz one najczęściej powodują śmiech, a nie złość. W kieszeni na piersi noszę kalendarzyk i codziennie notuję w nim nowe słowa i zwroty, które na następny dzień mam już opanowane. Grenlandczyków proszę o to, aby zwracali się do mnie wyłącznie w swoim języku, jednakże póki co muszę z tego zrezygnować. Ciągle nie rozumiem zbyt wielu wyrażeń.

Tłum. Agata Lubowicka

autor:
zmodyfikowano  11 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ