koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

INFORMACJA:

dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
OK

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
Perform[ing] POLAND - Przegląd sztuki performansuWrocławianka roku GalaCO JEST GRANE - listopad 2024 - nr 365
zmodyfikowano  10 lat temu  »  

"Od azulejos do mozaiki. Pamięci Abrahama Romana Silberbacha"

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 17 232 wyświetleń od 28 października 2014
  • 14 listopada 2014, piątek
  • 16 października 2014, czwartek
    » 18:00

Wycinanki - kolaże wykonała Marta Gołąb.
Fotografie udostępnił Jakub Danziger.

Przekraczając próg krakowskiej Synagogi Tempel wchodzimy do sieni wyłożonej mozaikową posadzką z motywem przeplatających się kół. Główną salę modlitw oraz galerie dla kobiet, bogato zdobione w stylu mauretańskim, oświetlają słynne witraże, jedyne, jakie zachowały się na ziemiach polskich we wnętrzu synagogi. Pochodzą one z lat 1894 - 1909 i 1925. Widnieją na nich nazwiska fundatorów, a także, na jednym z okien, znak zakładu Stanisława Gabriela Żeleńskiego, brata Boya. Pierwszy od wejścia, po lewej stronie witraż opatrzony jest napisem: Dar Romana i Jetti Silberbachów. Hebrajskie imiona fundatorów - należących do społeczności postępowych Żydów - zostały pominięte. Roman, urodzony w 1850 r. w Podgórzu, po drugiej stronie Wisły, nosił hebrajskie imiona Abraham Isser. Mając lat 25 poślubił młodszą o dwa lata Ryfkę Pretzel, zwaną też Jetti lub Jette. Mieszkali w Podgórzu i tam w r. 1876 urodził się im syn Mendel - Emil. O tym, że Roman Silberbach był człowiekiem wyemancypowanym świadczy reklama jego firmy: "Roman Silberbach. Przedsiębiorca, Kraków, podejmuje się pokrycia dachów łupkiem czyli szyfrem: szlązkim, angielskim, francuskim, papą dachową czyli tekturą ogniotrwałą, dachówką (…) tak w Krakowie jakoteż na prowincyi, po cenach najtańszych". Nie treść, a miejsce, gdzie ją wydrukował, zwraca uwagę: to satyryczny dwutygodnik "Djabeł" ( nr 10 z maja 1887 r. ). Firma Silberbacha cieszyła się powodzeniem. Świadczy o tym fakt, że zlecono jej pokrycie dachu Teatru Miejskiego, znanego dzisiaj jako Teatr im. Juliusza Słowackiego, a sam szef został zaproszony na uroczyste jego otwarcie. Zapewne z jego wytwórni pochodzą także dekoracyjne posadzki we foyer. W 1899 r. zakupił Silberbach dzielnicę w Swoszowicach zwaną Zdrój i rozbudował istniejący tam Zakład Kąpielowy, "budując dla Izraelitów osobne trzy pensjonaty; zapoczątkował też ponowny rozkwit Zdroju". Za jego zgodą i za aprobatą biskupa krakowskiego parafia sąsiedniej wsi korzystała z kaplicy znajdującej się w należącym do niego Zakładzie Kąpielowym.

To wszystko, co o nim wiem. A mam wrażenie, że znam go bardzo dobrze od lat. Przechodząc bowiem ulicą, przy której mieszkam, czytam ten napis, wyłaniający się z mroku tuż za progiem, w uchylonych drzwiach starej kamienicy. Płytki z napisem wkomponowane są w mozaikową posadzkę:

                                Roman Silberbach
                                         Kraków

Pismo nieładne, posadzka piękna. Zatrzymuję się w progu tego domu, czytam jego imię, w myślach rozmawiam z nim.

Ta osobliwa "zażyłość" nie skłoniłaby mnie do tego, by dedykować mu wystawę, gdyby nie kilka rozmów, dziwnych zdarzeń, jakie miały miejsce zimą tego roku. W rozmowach tych nagle i nieoczekiwanie pojawiało się jego imię. Postanowiłam więc poświęcić mu wystawę. Życzliwą radą, informacją i wsparciem darzył mnie Pan Jakub Danziger, który też udostępnił na wystawę fotografie mozaikowych posadzek. Szukając w internecie informacji spostrzegłam, że dwie osoby żyjące w tym czasie nazywały się tak samo: Abraham Isser - Roman i jego wnuk, Roman, syn Malwiny Apte i Emila, producenta płytek ceramicznych, urodzony w maju 1910 r. Inżynier i spadkobierca, jak można przypuszczać, rodzinnej firmy. Zamordowany, co poświadcza dokument z Yad Vashem, w r. 1945 w Budapeszcie. Zanim poślubił Helenę Salomeę Wajsberg, zanim 1 września 1939 urodził mu się starszy syn, miał Romek Silberbach, trzynastoletni chłopiec, uroczystą bar micwę, zapewne w Tempel, synagodze swych dziadków. Wyobrażam go sobie stojącego przed witrażem Jetti i Romana. To dla niego właśnie jest ta kompozycja, którą wykonywałam przez kilka miesięcy: Kadisz. W obramowaniu tekstu umieściłam papierową mozaikę, kopię jednej z tych, jakie wykonano w zakładzie jego dziadka.

Wspaniałe mozaikowe posadzki zdobiące do niedawna wnętrza krakowskich kamienic znikają bezpowrotnie, niszczone przez nowych nabywców. Dotyczy to zwłaszcza krakowskiego Kazimierza, gdzie spotykamy się z niebywałym wandalizmem. Na naszych oczach giną ostatni, niemi świadkowie pamiętający żydowskich mieszkańców Kazimierza. Niszczone są posadzki, kute balustrady, stolarka, ślady polichromii, ściany i wszystko to, co przez lata stanowiło o autentyczności tej dzielnicy. Giną tez płytki z warsztatu Silberbachów. Chcę aby ta wystawa była nie tylko upamiętnieniem tej rodziny, ale i głosem protestu, znakiem mojej niezgody.

Zapyta ktoś: co łączy mozaikowe posadzki Krakowa, wywodzące się z epoki wiktoriańskiej, z ceramicznymi płytkami azulejos, jakimi od stuleci zdobi się domy w Portugalii i Hiszpanii? Łączy je wycinanka. To najprostsza odpowiedź. Od lat wycinam barwne rozetki, powtarzające się te same motywy, inspirowane płytkami azulejos. Zachwyca mnie dekoracyjność, barwność i wyrafinowanie wzorów powtarzających się zarówno w azulejos, jak i w płytkach z krakowskich posadzek.

Lecz to, co dla mnie jest najistotniejsze, to nie dekoracyjność, lecz powtarzalność. Rytm. Przypomnienie. Pamięć. Wierność. Jeżeli chcę coś powtórzyć, muszę pamiętać to, co już się zdarzyło. Jeśli zapomnę, nie powtórzę. Aby utrzymać rytm, trzeba się skoncentrować. Rytm porządkuje życie. Rytm to oddech. Rytm jest obecny w przyrodzie, w zmieniających się porach roku, wschodach i zachodach, w godzinach i sekundach, w czasie codziennych krzątań i w czasie wybranym spośród dni tygodnia.

W tych płytkach, zestawionych obok siebie na większej powierzchni, obserwujemy, patrząc na nie przez dłuższy czas, wciąż zmieniające się rytmy: taniec kwadratów, kół i rombów, jasnych i ciemnych elementów. To fascynuje: niejednoznaczność, zmienność ukryta w konsekwentnej, geometrycznej konstrukcji wzoru.

Marta Gołąb

zmodyfikowano  10 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ