koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
Perform[ing] POLAND - Przegląd sztuki performansuWrocławianka roku GalaCO JEST GRANE - listopad 2024 - nr 365
zmodyfikowano  12 lat temu

Warchoły

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 14 599 wyświetleń od 1 stycznia 2007
  • od: 1 stycznia 2007, poniedziałek
    do: 30 stycznia 2007, wtorek

Paweł Warchoł

Galeria SEKTOR I (I piętro)

Wernisaż: 05 stycznia 2006 r., godz. 18.00

Paweł Warchoł urodził się w 1958 roku w Krakowie. W roku 1984 ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie - Wydział Grafiki w Katowicach. Swoje prace prezentował na wystawach w kraju i za granicą m. in.: na Triennale Rysunku w Kaliszu, Wrocławiu i Lubaczowie, na Biennale w Cleveland, Velparaiso i Rijece, na wystawach zbiorowych w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Londynie, Berlinie, Monachium, Getyndze, Wiedniu, Vermont (USA), oraz na wystawach indywidualnych m. in. w BWA w Krakowie i w Katowicach, w Dachau – w Galerii KunstBetrieb i Galerii 23, w kościele św. Piotra w Münster. Od 1985 roku mieszka w Oświęcimiu. Zajmuje się rysunkiem, malarstwem, grafiką wydawniczą.

Wystawa jest cyklem rysunków przedstawiających osoby bliskie artyście. Bardzo dokładna kreska oddaje wszystkie anatomiczne szczegóły. Postacie narysowane zostały w naturalistyczny sposób – pomarszczone, z defektami. Cienkie kreski dają niezwykły efekt trójwymiarowości i fotograficznej dokładności.

Czy mówisz po polsku.

Autoportret artysty to odrębny temat w historii sztuki, mający długą tradycję i znakomite, wręcz genialne przykłady, by wymienić choćby autoportrety Dürera, Rembrandta, van Gogha, a w sztuce nowoczesnej Warhola. Paweł Warchoł, mistrz rysunku naszych czasów, do niedawna unikał zastosowania swej rewelacyjnej metody rysunkowej do tworzenia portretów ludzi. Tworzył natomiast iluzjonistyczne portrety istniejących lub nieistniejących obiektów, budowli, przedmiotów. Jego sposób budowania przestrzeni obrazu za pomocą gęstej siatki cienkich kresek dawał niezwykły efekt trójwymiarowości i fotograficznej dokładności w odwzorowywaniu desygnatu, nawet jeśli desygnat umiejscowiony był wyłącznie w wyobraźni artysty. Tak było w przypadku cyklu 'Holzmachin': widz dostawał namacalny niemal wizerunek fantastycznych, monumentalnych machin quasi-wojennych, olbrzymów miażdżących wszystko na swojej drodze.

Obok tego Paweł Warchoł sięgał jednak do modeli istniejących w świecie realnym. Skupił się na dwóch diametralnie odmiennych motywach dotyczących materialnego aspektu istnienia człowieka. Pierwszy, dość makabryczny w wyrazie, to krążki oświęcimskie (cykl Szamot), niejako jedyny materialny ślad istnienia, a raczej śmierci palonych w krematoriach więźniów KL Auschwitz. Drugi to portrety rodziny Warchołów: cykl Wujków oraz autoportrety samego Pawła Warchoła. Naturalistyczne portrety, skupiające się na warstwie zewnętrznej, były domeną sztuki Starożytnego Rzymu, zwłaszcza okresu późnego cesarstwa, w przeciwieństwie np. do Grecji, gdzie portrety charakteryzowały się syntezą, poprzez uogólnienia idącą w stronę idealizacji. Analityczne potraktowanie twarzy ludzkiej, z uwzględnieniem wszystkich szczegółów anatomicznych, defektów, zmarszczek itd. jest jednym ze sposobów odzwierciedlenia charakteru postaci, jego osobowości. Paweł Warchoł stosuje ten sposób opracowania portretu odnosząc się do własnej fizjonomii oraz twarzy swoich krewnych – wujków Warchołów. Portrety wyglądają jak powiększone fotografie, ale z bliska widać gęstą siatkę kresek, które budują formę, światłocień, fakturę. Cykl portretów bliskich krewnych może być odczytywany jako próba określenia własnej tożsamości, własnej linii genetycznej. Artysta wnikliwie przygląda się rysom twarzy poszczególnych osób odnajdując podobieństwa i różnice, zaskakujące, powtarzające się szczegóły. Oglądamy zbliżenia sześciu czy siedmiu twarzy mężczyzn, jak dokładne mapy, na których zaznaczono wszystkie detale. Warchoły to żywotni, pełni energii i humoru ludzie; artysta znajduje w nich cechy siebie samego, pytając niejako: jak wiele ich jest we mnie? Ta żywiołowość wujków Warchołów jest cechą charakteru samego autora. Rozpatrywanie portretów w kontekście krążków oświęcimskich wywołuje jedną zasadniczą refleksję: tym, co po nas pozostaje to geny, przekazywane kolejnym pokoleniom. Zamieniamy się miejscem na naszej planecie z dziadkami, rodzicami, po nas przyjdą nasze dzieci. To jedyny materialny ślad istnienia: z ziemskiej powłoki nie zostaje czasem nic, tylko garstka prochu… Wśród portretów rodziny Warchołów specjalną pozycję zajmuje cykl portretów własnych artysty, rozpoczęty Autoportretem z 2001 roku, pracą, która zwyciężyła w … Triennale Autoportretu w Radomiu. W kolejnych przedstawieniach artysta zastosował interesującą metodę komponowania wyrazu twarzy. Cykl zatytułował Mó-wię po polsku i włączył do niego portrety samego siebie wypowiadającego polskie głoski, jak: ź, ś, ć, ż, ą, ę.

Ciekawe jest to podejście artysty do autoportretu. Cykl Mówię po polsku to samookreślenie się człowieka, który w tyglu kulturowym Europy wyróżnia się specyficznym językiem, z jego charakterystycznymi, szeleszczącymi głoskami. Często podróżujący artysta zaznacza swoją narodowość nie poprzez symbole i atrybuty polskości, ale właśnie poprzez tak – wydawałoby się – mało znaczącą, a jakże istotną dla języka odrębność brzmienia – a i pisowni – tych kilku głosek. Specyficznego brzmienia, które utrudnia, a często wręcz uniemożliwia cudzoziemcom perfekcyjne opanowanie wymowy języka polskiego. W pisowni, wraz z rozprzestrzenieniem się Internetu, mamy ostatnio do czynienia z pomijaniem polskich znaków: nie można ich stosować w adresach e-mailowych czy stronach www. oraz w wysyłaniu korespondencji pocztą elektroniczną za granicę; często komputery przy zmianie czcionki w miejsce polskich znaków wstawiają symbole utrudniające przeczytanie tekstu. Dążenie do uniformizacji powoduje, że polskie głoski powoli zanikają w piśmie. Czy to już pierwszy krok w kierunku rozpłynięcia się specyfiki danego języka, a co za tym idzie i kultury, w uniwersa-listycznym świecie współczesnej Europy?

Agata Smalcerz 2005 r.

zmodyfikowano  12 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ