koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
TpL repertuarCO JEST GRANE - kwiecień 2024 -nr 359
zmodyfikowano  11 lat temu  »  

M3 – kobieta i mężczyzna, czyli dwa światy pod jednym dachem

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 2 264 wyświetleń od 23 marca 2009
  • od: 17 kwietnia 2009, piątek
    do: 19 kwietnia 2009, niedziela

festiwal monodramów

Centrum Kultury „Karolinka" po raz kolejny przystępuje do realizacji projektu „M3 - kobieta i mężczyzna, czyli dwa światy pod jednym dachem". Dlaczego M3? Będą to trzy monodramy w wykonaniu wspaniałych polskich aktorow. A monodram jest chyba najszczerszą formą komunikacji. A poza tym prawda (podobno) ma trzy oblicza - męskie, kobiece oraz to obiektywne. Zakładając optymistycznie, że to trzecie oblecze w ogole istnieje. Czy jednak taki podział ma uzasadnienie? Czy mężczyźni żyją w innym świecie niż kobiety? A może, jak twierdzą złośliwi, żyją na innych planetach? Zobaczymy... może uda się znaleźć odpowiedź... a może nie. Tym razem zanurzymy się w świat widziany oczami mężczyzn. Tegoroczna edycja bowiem, w opozycji do poprzedniej, będzie miała odsłonę wybitnie męską - Bronisław Wrocławski, Mirosław Neinert, Jan Peszek.

SEKS, PROCHY I ROCK AND ROLL

(17 kwietnia 2009; godz. 19:00)

Występuje: Bronisław Wrocławski

Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

Autor: Eric Bogosian

Reżyser: Jacek Orłowski

Przekład: Sławomir Michał Chwastowski

Muzyka i aranżacja: Tadeusz Kulas

Czas trwania spektaklu: 80 minut

Bilety: 30 zł

Bronisław Wrocławski swoj monodram "Seks, prochy i rock and roll" gra już, bagatela, od 10 lat. Przedstawienie wzrusza, fascynuje, rozśmiesza i pozostaje na długo w pamięci widzow. Tak duże powodzenie spektakl zawdzięcza przede wszystkim doskonałej kreacji Wrocławskiego.

Autor sztuki, Eric Bogosian w ironiczny sposob portretuje ludzi o rożnym statusie społecznym i materialnym. Jego bohaterowie to żałośni frustraci, momentami odrażający, to znow budzący wspołczucie. Szukają własnego miejsca w brutalnej rzeczywistości, ktorą sami wspołtworzą. Czyniąc z pieniędzy, seksu, narkotykow wspołczesne fetysze, wpadają w sidła zastawione przez samych siebie. W pogoni za surogatem tracą z oczu autentyczne wartości. Życie jest namiastką życia, a oni sami stają się karykaturami ludzi.

Gra Bronisława Wrocławskiego jest wprost fenomenalna. Kiedy aktor wciela się w kolejne postacie, to nie tylko gra rolę bezdomnego czy nuworysza - on po prostu jest tymi postaciami. Aktor ukazuje to, co w tych postaciach jest po prostu ludzkie i dlatego tak nam bliskie, a tym samym wywołuje w nas śmiech. W swojej sile wyrazu jest tak sugestywny, że widz sięga po orzeszki, ktorymi aktor go częstuje, żeby za chwilę poczuć, jak ta mała przekąska staje mu w gardle na skutek przywołania przez aktora obrazu, głodującej Afryki. W innym momencie publiczność wyciąga z kieszeni pieniądze i wrzuca je brudnemu "menelowi" do plastikowego kubka lub czujemy zapach grilla, na ktorym "pięknie dochodzą" pieczone przez aktora papryczki i kiełbaski. Wrocławski ukazuje nie tylko swoj wielki talent, ale też doskonały warsztat aktorski: wyrzucanie z siebie słow z szybkością karabinu maszynowego bez ani jednego zająknięcia się; szybkie metamorfozy na scenie, wypracowane co do szczegołu gesty, sposob mowienia, patrzenia oraz poruszania się charakterystyczny i inny dla każdej postaci, w ktorą się wciela. "Seks, prochy...." nie jest zwykłą komedią, ale gorzką ironią na nasze konsumpcyjne społeczeństwo. Społeczeństwo, gdzie grube ryby pływają na gorze, a małe niezaradne płotki w ciemnych głębinach oceanu. Wśrod głośnych salw spontanicznie wybuchającego śmiechu publiczności, ten przekaz, ta parafraza słynnego manifestu hipisow została w spektaklu obdarta z wszelkich ideałow i złudzeń.

KOLEGA MELA GIBSONA

(18 kwietnia 2009; godz. 19:00) N

a scenie: Mirosław Neinert

Autor: Tomek Jachimek

Reżyseria: Waldemar Patlewicz

Światło i dźwięk Sergiusz Brożek

Czas trwania monodramu: 1 godz. 10 min.

Bilety: 20 zł

Pierwszy w repertuarze monodram Mirosława Neinerta, aktora, dyrektora i siły sprawczej sceny Teatru "Korez", własnej sceny. Tekściarz, satyryk i konferansjer Tomasz Jachimek napisał "Kolegę Mela Gibsona" na pohybel artystom - aktorom, ktorych śmiesznostki bezprzykładnie i z rozbrajającą niefrasobliwością zdradza szerokiej widowni. Feliks Rzepka, ukazany w niecodziennej dla artysty sytuacji (przesłuchanie na komisariacie) jest egzemplifikacją "wybitnego" aktora, ktory ze szczytow sławy i popularności (uwielbiany przez publiczność przez ćwierć wieku grał Cyrana de Bergeraca, dwa razy dziennie dotykał absolutu, wypowiadał się w kwestii przebudowy rynku, publikował swoj przepis na karpia i jest bodaj jedynym aktorem, ktory potrafi upersonifikować dystrybutor paliwowy) za sprawą jednej decyzji dyrektora teatru stacza się na samo dno scenicznego niebytu. W składanych zeznaniach, upajając się poświęconą mu uwagą komisarza, odsłania kulisy apogeum swojej sławy, blaski i cienie artystycznego żywota, niedowierzanie wobec przełomu w jego karierze i chaotyczne posunięcia, do jakich ow zawodowy zakręt go pchnął.

  • Miałem kiedyś przyjemność pić wodkę ze Znanym Aktorem - opowiada Jachimek. - Przez pierwsze pięć kieliszkow Znany Aktor imponował, błyszczał, bił blaskiem, robił wrażenie i świecił się jak nie upudrowane czoło w reflektorze punktowym. Przez drugie pięć kieliszkow opowiedział wszystkie możliwe kawały i anegdoty. Przez kolejne pięć dogłębnie przedstawił swoj cały burzliwy życiorys. Przez następne pięć dochodził do wniosku, że wszystko to nie ma sensu, świat jest do dupy, a jego nikt nie docenia należycie. Przez cały wieczor powiedziałem może ze dwa zdania. Znanemu Aktorowi absolutnie to nie przeszkadzało. W imię źle pojmowanego odwetu przestałem go także słuchać. Nie przeszkadzało mu tu tym bardziej... Byłem absolutnie zafascynowany. Byłoby grzechem zaniechania odpuścić taki temat i taką postać. Stąd pierwszy impuls, stąd pomysł na bohatera _- konkluduje autor. Pojściem na łatwiznę byłoby doszukiwanie się w głownym bohaterze konkretnej postaci. - Czerpałem ze swoich branżowych kolegow i znajomych pełnymi garściami, z siebie brałem chyba najwięcej_ - ironizuje autor.

Mirosław Neinert, grający Rzepkę, w poczuciu pełnej bezkarności podrwiwa sobie z aktorow - chałturnikow, co za polonijne dolary są skłonni i "Majteczki w kropeczki" zaśpiewać i striptiz zrobić, obnaża sekrety osobistego życia artystow i ich rodzin (ktore za zasługi cierpliwości i codziennego męczeństwa winny być natychmiast kanonizowane); po piorach obrywają też krytycy - ci przychylni po społu z przychylnymi inaczej; cięty język aktora nie oszczędza nawet sponsora przedstawienia...

Mirosław Neinert za rolę Feliksa Rzepki w spektaklu „Kolega Mela Gibsona" został uhonorowany nagrodą Złotej Maski, pierwszą nagrodą na Festiwalu Monodramu Wspołczesnego w Warszawie oraz pierwszą nagrodą aktorską na XII Ogolnopolskim Festiwalu Komedii Talia 2008 w Tarnowie.

SCENARIUSZ DLA NIEISTNIEJĄCEGO, LECZ MOŻLIWEGO AKTORA INSTRUMENTALNEGO

(19 kwietnia 2009; godz. 19:00)

reżyseria: Jan Peszek

scenografia: Jan Peszek

obsada: Jan Peszek

Bilety: 30 zł

Jan Peszek w programie "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" zamknie projekt "M3 - kobieta i mężczyzna, czyli dwa światy pod jednym dachem". Z tekstu napisanego językiem filozoficznego eseju i naukowego traktatu aktor "wyciska" multirolę, z siebie zaś wyrzuca kaskadę postaci, od błazna po cyrkowca. Robi to już 25 lat!

Monodram "Scenariusz..." powstał w ciągu kilku dni w 1963 roku. Autor tekstu Bogusław Schaeffer pisał go właśnie z myślą o Janie Peszku, przez długie lata jednak monodram nie był wykonywany. Kiedy Peszek po raz pierwszy otrzymał scenariusz, wydał mu się bowiem "nadętym, pysznym wykładem pozbawionym cech dramatu jako takiego". Przekonanie się do sensu dzieła Schaeffera zajęło mu trochę czasu. Prapremiera odbyła się w 1976 roku w Łodzi i od tego czasu aktor z powodzeniem jeździ ze spektaklem po kraju i świecie. Jak twierdzą ci, ktorzy widzieli monodram kilkakrotnie - za każdym razem wyszukuje u Schaeffera nowe nastroje i znaczenia. Peszek nakłada maskę komedianta. Z tekstu napisanego językiem filozoficznego eseju i naukowego traktatu aktor tworzy cyrkowe widowisko i błazeńską maskaradę. Gra gestem, mimiką, barwą głosu, całą cielesnością, nie obawiając się przerysowania przekraczającego nieraz granice kabotyństwa, eksponowania własnych fizycznych niedoskonałości.

Gdy wykonuje na drabinie karkołomne ewolucje lub zeskakuje ze sceny do widzow, nie pozostawia wątpliwości co do tego, że podstawowym dla aktora, tytułowym "instrumentem" jest jego własne, Peszkowe ciało, ktore należy utrzymywać w dobrej formie. Peszek przypomina, że aktorstwo jest formą magii, czarodziejstwa, szczegolnie wtedy, kiedy artysty nie wspomaga moc scenografii oraz ilustracja muzyki. To nieustanne oranie własnej osobowości, wyszukiwanie w niej nowych, użytecznych w danym momencie warstw. Peszkowe kaskady rol (w jednej chwili jest tym, za chwilę tamtym, nieoczekiwanie przeobrażając się w zupełnie kogoś innego) sprawiają, że oglądając "Scenariusz..." dostajemy oczopląsu. Publiczność wierzy aktorowi, daje mu się uwodzić, wreszcie wpada w zastawione przez niego sidła, śmiejąc się ze skeczy czy gagow na poziomie filmow w stylu "Szklanką po łapkach" Leslie Nielsena. A autor (aktor) chichocze gdzieś w głębi ducha, przed oczami mając cytat z Gogola: "Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!".

bilety:

30 zł, 20 zł

autor:
zmodyfikowano  11 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ