koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
CO JEST GRANE - LISTOPAD 2024 - nr 365Wrocławianka roku GalaARTYSTA BEZ GRANIC PAFAWAG
zmodyfikowano  8 lat temu  »  

LUDZKA RZECZ Karolina Jabłońska

Kraków »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 15 723 wyświetleń od 31 października 2016
  • 4 listopada 2016, piątek
    » 20:00

Kurator: Magdalena Kownacka

Wernisaż: 4 listopada, godz. 20:00 Wystawa: 5.11 – 24.11 Galeria Szara Kamienica Rynek Główny 6

Na wystawie wita nas tańcząca kobieta. Jej syntetyczna, grubo ciosana postać w geście rytualnego tańca wojennego gniecie stopami rozlane na ziemi jajka. Symbol odrodzenia i nowego życia deptany jest przez brutalną i niezgrabną postać kobiecą. Ręce zaciśnięte w pięść unosi w górę. Szeroko otwarte oczy wpatrują się w nas prowokacyjnie. Nie wiem czy wykrzywione usta to bardziej cynizm czy gniew. Tytułowa „ludzka rzecz” to usprawiedliwienie błędów i win. Wyraz akceptacji niedoskonałości natury człowieka – jego emocjonalności, chwiejnej psychiki, chwilowych szaleństw i grzechów. „Ludzka rzecz” wyznacza cienką granicę między jeszcze akceptowalnym zachowaniem, a przepaścią społecznego wykluczenia. Istnienie „ludzkiej rzeczy” zezwala na negocjowanie norm i zakazów. Jest gwarantem przebaczenia i pobłażliwości – bramą do samoakceptacji. Jest też wyrazem egotyzmu ludzkiego rozumu, lub jak chcą niektórzy - humanizmu.

Najnowsze realizacje Karoliny Jabłońskiej to czarne, syntetyczne figury wycięte z płyt i zestawione w grupy. Są to rzeźby malarki, więc przestrzeń sprowadzona jest do krzyżujących się ze sobą płaskich form, które przesuwają się wokół środkowej osi każdej z grup obiektów. Nie ma tu bryły, a jedynie sylwetki w przestrzeni. Charakter figur opisuje gest i jego dynamika. To one nadają im znaczenia i budują relacje. Dialogi na gesty i pozy układają się w opowieść, która dopełnia się w zależności od kąta naszego patrzenia. Tłem dla figur Jabłońskiej jest ceglana barwa ścian galerii. Dzięki niej przestrzenne figury wracają w obszar malarstwa układając się w ornamentalne pasy przypominające greckie malarstwo wazowe lub skalną jaskinię. To być może zaskakujące otoczenie dla prac artystki, której malarstwo zazwyczaj kojarzone jest z Celnikiem Rousseau i estetyką horroru klasy B. Jednak to co uderzające w jej najnowszych realizacjach, to obecność wykreowanego przez artystkę, powtarzalnego kanonu przedstawień, syntetyczna umowność, ornamentalność i narracyjność. Paradoksalnie obiekty przestrzenne Jabłońskiej są dopełnieniem i konsekwencją jej malarskiego stylu – buntem wobec malarskiej iluzji przestrzeni i realizmu. Patrząc na jej prace czuję się jakbym oglądała ilustracje w przewodniku po odległych w czasie kulturach. Przestrzeń i wizerunki nabierają magicznych funkcji. Sprawiają wrażenie porzuconych rekwizytów i symboli neopogańskich rytuałów.

Schodząc schodkami w dół trafiamy do mniejszej sali, w której znajdują się obrazy. W świecie tych płócien nie ma światłocienia i perspektywy. Figury ludzkie są płaskie i uproszczone. Mają wielkie dłonie, niezgrabne stopy i twarze przypominające maski zastygłe w znaczącym grymasie. Wyrazy twarzy i gesty są jednoznaczne. Podobnie otoczenie. Znaczenia poszczególnych scen definiowane są dosadnie. Przestrzeń pomieszczenia zamykają dwa duże płótna - wyobrażenia walki i libacji. Bardzo klasyczne motywy: wojna i zabawa. Te podstawowe społeczne rytuały mieszają się z alegoriami emocji: strachu, smutku, gniewu i radości. Jednak Jabłońska płata okrutne żarty swoim bohaterom. Na grzbiecie bestii siedzi domowy kot. Płaczącej kobiecie wesoła żółć parasola odbiera prawo do współczucia. Orgiastyczna scena z lwem jest raczej senna i leniwa. Z uderzonej pięścią twarzy wypada rój pięknych, owadzich zębów. Jedną z głównych bohaterek obrazów Jabłońskiej jest ona sama, a właściwie jej uproszczony wizerunek, z charakterystycznymi długimi brwiami, szeroką twarzą i zaczesanymi do tyłu włosami. Jednak nie sposób wyczuć, czy jej obrazy oparte są na osobistych przeżyciach, czy traktuje swój wizerunek jako kolejną postać swoich opowieści. Tym bardziej, że obrazy te, przez przyjętą konwencję stylistyczną – umowność form i przestrzeni, bezczasowość i bezcielesność, tworzą bezpieczny dystans. Nie współczujemy i nie boimy się naprawdę. Oglądamy przedstawione przez Jabłońską emocje tak, jakbyśmy oglądali przyszpilone w gablotach motyle.

Wracamy ponownie do tańczącej na jajkach, jak na rozżarzonych węglach, artystki, aby przez wąski przesmyk dostać się do pomieszczenia w którym drobne rysunki malowane od szablonu czarnym sprayem, przynoszą rytmicznie kolejne przedstawienia: kopulujące lwy, trzy Gracje, zbliżenie krzyczącej twarzy, dama w czapce z kota, dwugłowa postać, męskie nagie nogi wygięte w dziwnym tańcu. Rysunki podobnie jak obrazy są bardzo syntetyczne. Urzekają swoją dekoracyjnością i subtelnością wykonania. Mimo odrębności poszczególnych przedstawień tworzą pulsujące rytmy. Są jak kadry z filmu animowanego opowiadającego o ludowych rytuałach. Mitologiczne wątki przeplatają się z przedstawieniami w stylu lat 20. XX wieku. Ich kompozycja przypomina filmowe storyboardy i efekty montażowe. Plan ogólny – detal – oko patrzącego. Powraca w nich temat walki, pożądania, śmierci i tańca. Uproszczony do znaku obraz staje się ornamentalny. Lęk, agresja i chorobliwa fascynacja są materią dla tego baśniowego fryzu. Instynkt reprodukcji i przetrwania, piękno i rywalizacja, ciekawskie oko patrzącego – to wszystko staje się elementem szczególnej dekoracji. Człowiek od tysiącleci podryguje w tym samym tańcu – wszystko jedno w jakiej stylistycznie sukience. Uwikłany w archetypiczne schematy działania jest wciąż fascynujący mimo powszechności i powtarzalności mechanizmów które wprawiają go w ruch.

Realizacje Jabłońskiej chwytają kulminacyjny moment zdarzeń, w którym kat i ofiara stają się jednym. Opozycyjne emocje w ułamku sekundy splatają się ze sobą. W tej krótkiej chwili ważą się racje instynktu i rozumu. Stworzona przez Karolinę Jabłońską przestrzeń to kolekcja emocji. Możemy w niej oglądać poszczególne okazy psychicznych schematów i ich jednostkowych realizacji. Artystka kataloguje zapomniane bądź wyparte wspomnienia, obrazy ze snów, fantazji, które układa w ornamenty. I tak jak powracająca w jej twórczości postać dwugłowego Janusa łączy przeszłość z przyszłością.

autor:
zmodyfikowano  8 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ