koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
KLIMT Wrocław
zmodyfikowano  12 lat temu

Jak zjadłem psa

Kraków »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 32 460 wyświetleń od 1 stycznia 2007

LETNI FESTIWAL MAŁYCH FORM TEATRALNYCH

TEATRU BAGATELA SCENA NA SAREGO 7

monodram Jewgienija Griszkowca

w wykonaniu Marka Sitarskiego

Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu

Reżyseria – Michał Siegoczyński

Bywają w życiu takie chwile, że na przykład przychodzisz do domu trochę później, niż obiecałeś, to znaczy obiecałeś przyjść o dziewiątej, a przychodzisz o jedenastej; nie zadzwoniłeś, nie uprzedziłeś, no i przychodzisz, zaczynasz przepraszać, mówisz, że właściwie to nie... I słyszysz: 'O, okazuje się, że na dodatek piłeś, jesteś zalany!" A tymczasem w ogóle nie piłeś, dosłownie ani kropli!

Każdy to zna, każdy to przerabiał na różne sposoby o różnej porze dnia i nocy. Takie i tysiące innych sytuacji to pewnego rodzaju wspólnota doświadczeń wszystkich ludzi, niezależnie od płci, narodowości czy wieku. A jednak miło czasem o tym pogawędzić, wysłuchać przeżyć innych i porównać z własnymi. Wspólnie poużalać się nad sobą. Zachwycić cudzymi przeżyciami, usłyszeć w końcu... że ktoś zjadł psa!!! Zapraszamy więc serdecznie na to jedyne i niezwykłe w swym rodzaju spotkanie z... no właśnie, z kim?!

Monodram Jewgienija Griszkowca w wykonaniu Marka Sitarskiego otrzymał w czerwcu 2004 r. pierwszą nagrodę na II Ogólnopolskim Przeglądzie Monodramu Współczesnego w Teatrze Stara Prochoffnia w Warszawie oraz w listopadzie 2004 r. drugą nagrodę i nagrodę organizatorów na Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora WROSTJA we Wrocławiu.

Premiera – wrzesień 2004 r.

Czas trwania spektaklu: 45 minut

Recenzenci

(…) Często bywa tak, że widzowie nie mogą się dopatrzyć w sztuce tego, co zdaniem twórców się w niej mieści. Tym razem na szczęście tak nie jest. Monodram Marka Sitarskiego mówi właśnie o tym, co zapowiadał aktor. Zasługa to w równej mierze autora, jak i wykonawcy. Na początku jest zabawnie. Starski, wystylizowany na typowego młodego Rosjanina (obowiązkowa dresowa bluza) siedzi, chodzi, zapala mocnego, śpiewa, gra na gitarze i opowiada. Ironicznie, z wyższością, jak to kozak po powrocie z wojska. W pewnym momencie śmiech widzów zamiera, a z zaimprowizowanej sceny pada pytanie: Jak żyć? A dlaczego tak się dzieje? To już trzeba zobaczyć na własne oczy. W telewizji mówią w takich wypadkach: Naprawdę warto.

[Jarosław Kruk, 7 dni Kalisza, 15.09.2004]

(…) Teatr Griszkowca oparty jest na nieustannej konfrontacji z widzem. Bohater-everyman odwołuje się do uniwersalnych doświadczeń ludzkich. Monodram jest relacją z pobytu na wyspie Ostrów Russki podczas pełnienia służby wojskowej.(…) Jest prezentacją bohatera. To bohater, a nie jego opowieść, uosabia prawdę. Postać, wiarygodnie wykreowana przez Marka Sitarskiego, poraża dosadnością, naturalnym zachowaniem, swobodnym stylem bycia, a jednocześnie oddaje bezradność.(…) Warsztat godny wyróżnienia.

[Grażyna Cicha, Życie Kalisza, 15.09.2004]

(…)Przedstawienie prezentowane jest w sali prób, w niewielkim, dusznym i pozbawionym jakichkolwiek dekoracji pomieszczeniu, w którym stoją tylko obskurny stolik z butelką wody sodowej i krzesła. Może to być dworcowy bufet, wiejska remiza czy osiedlowa świetlica (jeszcze nie tak dawno także u nas obowiązywał podobny standard) lub też każde inne miejsce, gdzie spotykają się dość przypadkowi ludzie, aby sobie pogadać, czy też posłuchać, co inni mają do powiedzenia. W takiej scenerii młody chłopak z ogoloną głową, w wytartych spodniach i znoszonej bluzie dresowej – półprywatnie, niezobowiązująco, jakby od niechcenia – snuje swą opowieść. Niby zwraca się do słuchaczy, ale tak naprawdę to rozmawia sam z sobą. Szuka prawdy o sobie i o tym wszystkim, co mu się przydarzyło w wojsku. Brakuje mu jednak słów i pojęć (a może także odwagi), aby przekazać te mroczne doświadczenia. No, bo skąd je czerpać po tylu latach komunistycznej cenzury i zmowy milczenia wokół ciemnych stron życia w tym wielkim kraju, gdzie podobno słońce nigdy nie zachodzi. Z tych nieporadności logiczno-lingwistycznych rodzi się cała poetyka spektaklu, w której mieszczą się także rozmaite zabawne skojarzenia, swoista ironia i spora dawka humoru.(…)

[Bożena Szal-Truszkowska, Ziemia Kaliska, 17.09.2004]

zmodyfikowano  12 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ