Galeria Elektor, Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki
Wernisaż 8 kwietnia (poniedziałek), godz. 19.00, wystawa potrwa do 8 maja.
"Ojciec mój nie pisał dziennika ani pamiętników. Rzeczy wymagające przypomnienia wpisywał do podręcznego kalendarza. Wymiary blejtramów, telefony do stolarza, znajomych, daty uczelnianych spotkań, terminy ważne dla studentów - to wszystko notował w swoich kalendarzach, mocnym charakterem pisma, Sławomir Karpowicz, malarz ze Szczebrzeszyna, profesor krakowskiej ASP.
W ostatnim z nich, tym z roku 2001, notatek jest niewiele, dużo mniej. Choroba pokrzyżowała mu plany, pomimo to nie poddawał się. Na grudzień wpisał wystawę o tytule „Człowiek i Zwierzę”, choć już dużo wcześniej żył wyłącznie czasem teraźniejszym, walką o zdrowie i marzeniem o rekonwalescencji w rodzinnym Szczebrzeszynie. Zmarł w listopadzie.
„Człowiek i Zwierzę”. Ta szybka notatka z ostatniego kalendarza wydała mi się słowami Ojca skierowanymi do mnie. Zwierzęta i ludzie to motyw obecny w moich obrazach, od zawsze ta relacja była dla mnie bardzo inspirująca. Nigdy jednak ten prosty tytuł nie przyszedł mi do głowy, choć to przecież w tak oczywisty sposób pasuje do wielu moich prac.
Istnieją dwa nieskończone, wstrząsające obrazy Sławomira Karpowicza które, połączone w dyptyk, stanowią wymowną całość. Jest to namalowany w okresie poprzedzającym chorobę „Autoportret” i niedokończony, malowany w okresie choroby „Portret małpy”. Na autoportrecie malarz ma rękę unieruchomioną w gipsie, wzrok spuszczony, nagi tors. „Portret małpy” jest tajemniczy, sylwetka zwierzęcia, tych samych wymiarów, co w „Autoportrecie”, skryta w ciemności, łypie dzikimi oczyma, zaskakuje mocnym, wyrazistym spojrzeniem. W kąciku oka mieni się czerwień.
Te dwa obrazy mają dla mnie głęboką symbolikę, jest w tej parze coś poruszającego. „Autoportret” jest dla mnie metaforą ludzkiej ułomności, słabości, kruchości, przeczuciem końca. Malująca ręka jest złamana, oczy zamknięte. Małpa wyłazi z czerni, jest bezwzględnym symbolem tego, co nieuniknione. Śmiertelna choroba to obezwładniający żywioł, oko małpy jest bezmyślne, ale przepełnione prawdą istnienia. To małpa bardzo ludzka. Człowiek w zwierzęciu, zwierzę w człowieku.
Prace które pokazuję w warszawskiej galerii Elektor są moją opowieścią na ten temat. Ich interpretację w pełni oddaję odbiorcom. Jestem pewna, że każdy z nich zobaczy w obrazach coś innego, bliskiego sobie, zrodzonego z najgłębszych emocji. Instynkt, odrzucający intelektualne konteksty jest dla mnie bardzo ważny, zarówno w procesie twórczym, jak i w odbiorze sztuki. Wystawą „Człowiek i zwierzę” zachęcam, aby ten instynkt uwolnić. Nie bójmy się mu zaufać."
Katarzyna Karpowicz