koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
Perform[ing] POLAND - Przegląd sztuki performansuCO JEST GRANE - listopad 2024 - nr 365Perform[ing] POLAND - Przegląd sztuki performansuWrocławianka roku Gala
zmodyfikowano  3 lata temu

Lost Sound: Thomas Schumacher

Sopot »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 68 952 wyświetleń od 17 lutego 2020
  • 9 października 2021, sobota
    » 22:00
  • 23 stycznia 2021, sobota
    » 22:00
  • 30 maja 2020, sobota
    » 22:00

 

Listopad 2019 – projekt „Lost Sound” debiutuje w Sfinks700!

Grają m.in. Spektre (Drumcode/UK) i OC & Verde (Truesoul/UK). Czy to debiut udany? Nie nam oceniać. Wyznacznikiem niech będzie wspomnienie wibrującego, pełnego ludzi klubu zarówno przed sceną główną, jak i na fontannie. Do godzin porannych.

Zeszłoroczna premiera „Lost Sound” w Sopocie nie oznacza, że osoby stojące za projektem to żółtodzioby. Wręcz przeciwnie, bo początków działalności grupy należy szukać w kalendarzach nawet sprzed 15 lat. Przez ten czas jej członkowie, wspólnie lub indywidualnie, stali za organizacją różnego rodzaju eventów w klubach i pod gołym niebem. Współzałożyciel, nieoficjalny lider to Pekin (Jacek Rudnicki), który w swoim dorobku ma zarówno klubowe występy w każdym zakątku kraju, jak i festiwalowe sety (Mayday, Nature One itd.). Sekret „Lost sound”? Szczerość w przekazie oparta o wieloletnie przyjaźnie wszystkich zaangażowanych osób, miłość do techno i szeroko pojętej muzyki elektronicznej, naturalna i głęboko zakorzeniona potrzeba dzielenia się tym uczuciem z innymi. Jakość? To Wy będziecie mieć okazje ocenić ją ponownie. Nam w jej podniesieniu pomoże headliner zbliżającego się „Lost Sound” w Sfinks700 – Thomas Schumacher.

Thomas Schumacher - Wyznawcom kultury techno to nazwisko nie powinno być obce. A jeśli jest inaczej, warto tę stratę nadrobić – np. sięgając po bogatą dyskografię, a najlepiej pojawić się 30 maja maja w Sfinks700.

Od momentu, w którym kultowy „When I Rock” ujrzał światło dzienne, minęło ponad 20 lat. Zwłaszcza doświadczonym słuchaczom ta bezkompromisowa w brzmieniu kompozycja prawdopodobnie zawsze będzie kojarzyć się z Thomasem. Jednak zdecydowanie większą przyjemnością jest sprawdzian, jak artysta rozwijał się przez kolejne dwie dekady, a najciekawszym
doświadczeniem jest osobisty test sprawdzający, w jakie miejsce Schumacher dotarł teraz. Najpierw był... „Construction Time Again” Depeche Mode – album, który wywarł na nim ogromne wrażenie, gdy miał zaledwie 11 lat. Nie każdy 11-latek przesiadywał długie godziny ze słuchawkami na uszach zastanawiając się, w jaki sposób muzycy wydobywali, nie tylko z instrumentów, dźwięki takie, jak na CTA. Ciekawość, a wręcz muzyczna dociekliwość, stała się jego cechą charakterystyczną. Efekty tej dociekliwości mogliśmy poznać dzięki 4 płytom długogrającym, ponad 50 singlom i EP-kom, także dzięki okazałej liczbie remiksów - wydawanym regularnie, ale – co akurat regułą nie jest – nie z nadmierną częstotliwością. Drogą do prezentowania muzycznemu światu oryginalnych pomysłów było uruchomienie swoich wytwórni: Spiel-Zeug Schallplatten i Electric Ballroom. Dokładnie tak nazywał się również pierwszy album Schumachera, wydany w 1998 roku na legendarnym labelu „Bush”, na którym słychać m.in. sample z pewnego przeboju Michaela Jacksona. To także na Electric Ballroom w 2018 roku ukazały się efekty wspólnej pracy z Victorem Ruizem (ich „Apollo II” dotarło do pierwszego miejsca techno-chartu na Beatport). Nie mniejszy sukces osiągnęła, dedykowana córce, „Stella”, która pojawiła się rok wcześniej w katalogu uznanej wytwórni Noir Music, kolejnym miejscem, które stało się muzycznym domem Thomasa.

Najświeższe wieści? Rok 2020. Schumacher dołączył do rodziny Drumcode. Efekty oficjalnie mieliśmy poznać w styczniu. I zarówno fani klasycznego (acid? pełno tu go) brzmienia artysty, jak i charakteru Drumcode mogą być szczerze ukontentowani.

„Techno to nie tylko narzędzie wprawiające ludzi w taniec. To bardzo osobisty, wręcz intymny sposób na wyrażenie siebie”- m.in. w taki sposób Thomas tłumaczy swoją filozofię, nie tylko muzyczną. Ten sposób poznajemy nie tylko dzięki efektom pracy w studiu w studiu, ale jednocześnie poprzez DJ-skie sety, których nie można najzwyczajniej w świecie zapomnieć, gdy „closing track” wieńczy koniec występu. Jako DJ sam porównuje się do... kapitana statku. „I celowo kieruje ten statek i jego pasażerów na wzburzone wody. Tworzę jednak bezpieczną przestrzeń, by ludzie mogli zatracić zmysły w najlepszy możliwy sposób. Wiedzą, że nie muszą się martwić, bo są w moich rękach – ja wiem co robię, oni mogą odpłynąć”.

Wstęp od 21 lat - z wyłączeniem studentów.

zmodyfikowano  3 lata temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ