koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
CO JEST GRANE - LISTOPAD 2024 - nr 365Wrocławianka roku GalaARTYSTA BEZ GRANIC PAFAWAG
zmodyfikowano  12 lat temu  »  

India Story

Rybnik »
CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 14 706 wyświetleń od 14 stycznia 2011
  • od: 15 stycznia 2011, sobota
    do: 15 lutego 2011, wtorek

- wystawa fotografii Marka Lalko

Rybnik

Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach

www.dkchwalowice.pl



Galeria Drugiego Planu

Marek Lalko

_India Story _

Wystawa czynna od 15 stycznia do 15 lutego 2011 r.


Marek Lalko - urodzony w 1974, ukończył studia na wydziale artystycznym w Zielonej Gorze dyplomem z grafiki i malarstwa ze specjalnością fotografia, na codzień żyjący w Zielonej Gorze, oddaje się pracy ze studentami wydziału artystycznego Instytutu Sztuk Pięknych w pracownii fotografii Uniwersytetu Zielonogorskiego, także wykładowca Akademii Tworczych Poszukiwań w Zielonej Gorze. Autor kilkunastu wystaw indywidualnych i zbiorowych. Członek Rzeczywisty Lubuskiego Towarzystwa Fotograficznego www.ltf.strefa.pl.

Strona artysty: www.lalko.com


_ _

Z alegorii kontynentow. Marka Lalki Indie Połnocne

Marek Lalko raz jeszcze prezentuje czarno-białe prace wykonane techniką klasyczną. I znow są to migawki z Indii Połnocnych. Rok 2009. Roczna czy dzienna data ich powstania nie jest tu zresztą nazbyt istotna. Automatycznie wyczuwa się ich aktualność, a pomimo to zdają się ponadczasowe. Ich istotą nie jest bowiem reportaż - doraźna rejestracja faktow z pierwszych stron gazet, lecz refleksja wokoł banalnych z pozoru zdarzeń, spostrzeżeń czy odczuć. Te składają się na doznanie kontaktu z otaczającą rzeczywistością i oswojenie obcości - rzeczywistej czy pozornej - z tym, z czym zderza się każdy, przemierzając ulice, wysiadając z pociągu czy samolotu.

Uniwersalny jest zachwyt z powodu uśmiechu dziecka, oddech wstrzymany wobec zadumy staruszki z przedmieść, prania w rzece znanego z opowieści, lecz teraz przecież poznanego z autopsji. I cienie na ścianach, uliczne kramy - a pośrod nich kurort, a w nim plastikowe krzesła dla gości stamtąd, z Zachodu (trochę jak z Hoppera…). I cień Zachodu w aurze Orientu. Niepoetycki bynajmniej.

To zwykłe na pozor sceny. Tyle, że i na ogoł transparentne, niedostrzegalne w pospiechu codzienności, tam, gdzie się jest zawsze - w biegu. Marek- fotograf jest zatem podrożnikiem. Pokonując odległość, nie tylko oswaja obcość, lecz i zdobywa dystans wobec tego, co zostawia za sobą. Zyskuje świeżość spojrzenia. Jego wyznacznikiem jest w pewnym sensie wybrana technika. Z pozoru obiektywna, ale przecież nosząca znamię pewnej antykwaryczności, świadomie zresztą eksponowanej. Monochromia fotografii to pierwszy sygnał poetyckiej, a nie reporterskiej pasji - estetyzmu czy woli poznania, zrozumienia, a nie „interesownej", dziennikarskiej dociekliwości, śledzącej sensacje i bezkarnie epatującej bolem i intymnością innego.

Sepia - artystyczne signum nostalgii - podkreśla w tych ujęciach element liryczny i niemal dosłownie - na prawach synestezji - przywodzi na myśl słońce Południa. To element naddany, ślad kreatywizmu - korekty rzeczywistości. A wiec mimo pozornej spontaniczności wizji odbiorca wie, że prezentuje mu się natura naturans, a nie natura naturata. Kulisy rejestrowanych przez Marka scen -, rejestrowanych bardziej niż kreowanych, gdyż kadr niemal zawsze wydaje się tu spontaniczny, przypadkowy - są często egzotyczne. Można wręcz odnieść wrażenie, że tworzy rodzaj kroniki świata, kalejdoskopu. Albo, że jak barokowi malarze plafonow usiłuje on stworzyć wizję uniwersum, jako jej pars pro toto odtwarzając misternie atrybuty czterech kontynentow. Choć może nie widział dotąd ich wszystkich? A zresztą jest ich więcej. To też już odbiorca wie. Od kiedy istnieje easy jet egzotyka jest niemal egalitarna. Nie tak, co w czasach artystowskiej grand tour.

Ruch. Bliski kadr. Twarze. Kicz naddartych reklam - echa pop artu kontrastujące z nędzą. Wychudzone ciała dzieci, zmarszczki sprzedawcow, raz po raz turban, wielkie czarne oczy. I jeszcze cień biegnącego chłopca. To wszytko jest autentyczne. A więc egzotyka (i sepia) to tylko filtr - proba wrażliwości, ostrości widzenia. Jest ono świeże. W przypadkowych z pozoru ujęciach jest i pragnienie syntezy. Eskapistyczny zachwyt Marka ma sile. Uwodzi. Może być zaraźliwy.

Dr Lidia Głuchowska

bilety:

wstęp wolny

autor:
zmodyfikowano  12 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ