koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

INFORMACJA:

dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
OK

Na naszych stronach internetowych stosujemy pliki cookies.

Korzystając z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki
wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z  Polityką Prywatności.

» ROZUMIEM I AKCEPTUJĘ
CO JEST GRANE - WRZESIEŃ 2024 - nr 363KLIMT WrocławPINOKIO wrzesień 2024KOMEDAKULTURA BIAŁORUSKA
zmodyfikowano  7 lat temu  »  

"Wanda Landowska - Jan Lechoń. Rozmowa o muzyce i poezji"

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 13 369 wyświetleń od 23 października 2017
  • 30 listopada 2017, czwartek
    » 18:00

"Poezja - ale prawdziwa - jest inspiracją i sztuki, i życia, której znaczenia jeszcze nikt nie opisał, nie wyraził" - pisał Jan Lechoń, autor wiersza Sarabanda dla Wandy Landowskiej, który miał być "odpowiednikiem jej gry i jakąś sybilillińsko wypowiedzianą pochwałą owej serenite, tylko prawdziwej, nie tej nieludzkiej, wyniosłej i w końcu bardzo płytkiej." Na to - raz jeszcze oddajmy głos poecie - jego wielka przyjaciółka, wskrzesicielka klawesynu za wszech miał zasługiwała.

Po ukazaniu się latem 1951 roku nowojorskiego nagrania albumu Landowska plays for Paderewski, który Lechoń - na prośbę wykonawczyni - wysłuchał zanim album trafił do obiegu, poeta napisał w swoim Dzienniku:

"Cóż to za wspaniała artystka, jedyna na świecie, dla której żadna muzyka nie ma tajemnic i która już dzisiaj robi sobie z każdym tekstem, co się jej podoba. Ten album to najbardziej pańska, najbardziej porywająca propaganda polskości - jaką sobie można wymarzyć w przypływie największej dumy narodowej. W trzech dyskach zawarła bowiem Wanda jakby zarazem historię i najwyższy wyraz polskiej muzyki ludowej, polskiej muzyki po prostu i jej związków ze światem, a nawet o czym świat nie wie - jej wpływu na muzykę innych krajów, nawet na wielkiego Couperina i na Rameau. I przy tym co to za interpretacja, w ileż instrumentów, to burzliwych jak najświętszych Steinway, to znów marzących i śpiewających jak gęśla i wiola, zmienia Wanda - owo staromodne brząkadło, którym był przed jej pojawieniem się klawesyn".

zmodyfikowano  7 lat temu  »  
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ